Złotozęby odbił
kolejny cios żołnierza Gwardii Honorowej.
Zdaniem Sparrowa ta
wojna była bezsensowna. Piraci nie mieli żadnych szans w walce z tak liczną
armią, nie dość, że przwciwnicy dysponowali ogromnymi wpływami na całym świecie. Poza tym… Co im przyjdzie z takiej walki? Kompania
Wschodnioindyjska i tak dopnie swego.
Mieli gigantyczną przewagę.
Zaczynał żałować, że
nie posłuchał syna. Jack miał całkowitą rację, mówiąc, że „są ciekawsze rzeczy
do roboty”. Byli przecież piratami,
wiernością i oddaniem nie grzeszyli.
– To jest
beznadziejne – Koło niego pojawiła się Elizabeth Turner, Król Trybunału Braci.
– Oni mają miażdżącą przewagę liczebną.
– W takim razie
zostawmy tę wojnę samą sobie. Odpłyńmy stąd, znowu na pełne morze… – sapnął i
przebił jednego z żołnierzy szablą – Nic tu po nas, ląd nie jest naszą mocną
stroną.
– Że co? – Kobieta
kopnęła jednego z wrogów w twarz. – Nie możemy ich tak zostawić. Jak już się w
to w pakowaliśmy to walczymy do końca!
Stary pirat
westchnął. Ta kobieta była czarująco naiwna. Niby prawdziwa pani Kapitan, ale w
jej sercu przeważało dobro. Chociaż, oczywiście, miała za sobą parę nieciekawych spraw, jak na przykład uśmiercenie jego syna.
– A masz lepszy
pomysł? – spytał.
– Gdyby był z nami
Jack… – mruknęła pod nosem.
Teague’owi również
brakowało genialnych pomysłów jego syna. Musiał przyznać, że on sam nigdy nie
był takim geniuszem jak młody Sparrow.
– On chyba jest za
dobrym piratem, żeby się tu pchać. – Skrzywił się.
Turner nie
odpowiedziała. W gruncie rzeczy lubiła Jacka. Był pomysłowy, inteligentny i,
mimo swojej dziwności, niekiedy zabawny.
Ale mieli za sobą
parę brudnych spraw… Przez pewien czas uważała go nawet za wroga. Przez pewien
czas… nawet trochę się w nim zakochała, ale to było chwilowe.
Teraz ich znajomość
jako tako się trzymała, chociaż nie widzieli się już przez 11 lat… Musiała mimo
wszystko przyznać, że nieco się za nim stęskniła. Oczywiście nie tak, jak za
Willem, którego brakowało jej najbardziej, oraz za synkiem Jackiem… Tak,
nazwała swoje dziecko Jack, na cześć Sparrowa. Może to było głupie, ale naprawdę czuła taką potrzebę. Teraz Jack miał już 11 lat, mogła go niedługo zabrać na „Białą
Noc”, aby stał się członkiem jej załogi. Chciała mieć rodzinę przy sobie. Jeśli
nie William, to syn…
Skupiła się na walkach. „Ląd nie jest naszą mocną stroną”, powiedział Teauge. Jeśli nie ląd, to woda.
Skupiła się na walkach. „Ląd nie jest naszą mocną stroną”, powiedział Teauge. Jeśli nie ląd, to woda.
– Chwila… Woda… to
nasz as w rękawie. – W głowie Turner zapaliła się zielona lampka. – No jasne.
Musimy się dostać do portu. Sprowadźmy ich tak blisko wody, że ostrzelamy ich
ze statków! „Mroczny Kosiarz” i „Biała Noc” zmiotą razem pół armii.
– Dobry plan, ale…
Będzie trudno ich tam zaciągnąć…
– Jesteśmy piratami,
w przeciwieństwie do tych tanich żołnierzy. Możemy grać nie fair, a oni nie. – Kobieta podrzuciła szablę. – No to co? Działamy. Każdego pirata, jakiego
spotkasz, powiadom o naszym planie. – I pobiegła.
– Cóż, chyba jednak
nie mogę jeszcze w spokoju umierać. – mruknął Sparrow, po czym rzucił się do walki.
~♠~
Malon siedziała na schodach
i przyglądała się balangom. Pijani majtkowie biegali i śmiali się jak dzieci.
Sparrow leżał na samym środku pokładu i popijał rum, jak gdyby nigdy nic.
– Mogę się przysiąść?
– Koło niej pojawiła się Julia. Minę miała podobną do Angeliki.
– Jasne – Zabrzmiało to
trochę zbyt pesymistycznie, ale chyba obie doskonale się rozumiały. Żadna nie
miała ochoty przebywać teraz na „Czarnej Perle”. Żadna nie miała ochoty na
jakiekolwiek obcowanie z Jackiem. We dwie czuły do niego odrazę za to, co
robił.
– Skąd ty się wzięłaś,
co? Nie pasujesz mi jakoś do piratów. – zaczęła starsza, zupełnie wyluzowanym tonem.
Julia spuściła głowę.
Wiedziała, że nie powinna tego mówić. Jeden przykład, a mianowicie Will Turner,
ukazał jej, jak chciwi i samolubni są piraci. Jeśli oni dowiedzą się o Łamaczu,
który rzekomo posiada, może mieć niezłe kłopoty. Już sobie wyobrażała Sparrowa,
powoli odrąbującego jej palce, tylko po to, aby oddała mu coś, czego w rzeczywistości nie posiadała.
– Szczerze to nie
jestem pewna… Straciłam pamięć i trafiłam na środek oceanu. – zaczęła, mówiąc
prawdę, ale nie całą. – Miałam prowizoryczną kładkę, więc trudno było mi
gdziekolwiek dopłynąć, a byłam sama. No i spotkałam człowieka o imieniu William
Turner...
– Słyszałam o nim.
Jack zna go osobiście. William, jako kapitan Latającego Holendra, ma za zadanie
przewozić zmarłe dusze na drugą stronę. Jego serce jest wykrojone i wsadzone do
skrzyni, którą ma jego żona, Elizabeth Turner. Niegdyś piękna angielska dama, dziś
prawdziwa Pani Kapitan.
– Wykrojone serce? To
jakaś metafora? Brzmi drastycznie – skomentowała.
– O nie, to prawda.
Dzięki temu jedynym sposobem, by go zabić, jest przebicie tegoż organu. –
odparła brunetka.
Revellon nagle
zrobiło się zimno. Jeśli tu, gdzie trafiła, będzie musiała oglądać takie rzeczy
to chyba zwariuje.
– I co zrobiłaś
dalej? – Z zamyślenia wyrwała ją Angelica.
– Uciekłam i trafiłam
na tą wyspę. Koniec mojej jakże ciekawej historii – mruknęła.
– Naprawdę nic nie
pamiętasz? Kim byłaś? Kto był twoim ojcem? – spytała. Kobieta widziała, że
Julię coś gryzie.
„Świetnie. Tak,
pamiętam! Chodziłam do liceum. Miałam trzy najlepsze przyjaciółki, a jedna z
nich poszła na studia informatyczne. Moim ojcem jest architekt Damian Revellon.
Coś jeszcze?”.
– Nie… znaczy tak…
Drobne urywki. Byłam… w sumie to nie pamiętam. – powiedziała szybko. – A ty skąd
jesteś?
Malon zaśmiała się
sucho pod nosem. Widocznie obie nie lubiły mówić o swojej przeszłości. Ale
jednak… Czuła, że może jej zaufać. Była w końcu kobietą, a kobiety powinny się
wspierać.
– Cóż… Jako dziecko
pracowałam w gospodarstwie. W wieku szesnastu lat poszłam do zakonu. Miałam
zostać duchowną… Ale wszystko przez tego kundla Sparrowa. – Skrzywiła się. – On mnie
oszukał i wykorzystał. Napadł wtedy na nasz zakon… miałam dziewiętnaście lat. I
tak Zostałam piratem. Potem nasze drogi się rozeszły. Zostawił mnie samą, a ja
nawet nie wiedziałam… – urwała – No i wrócił. Rok temu. Wtedy, kiedy wreszcie
znalazłam rodzinę. Czarnobrody okazał
się moim ojcem. – Westchnęła. – Ale gdy byliśmy przy Źródle Wiecznej Młodości,
Jack zamienił kielichy i on umarł… oddając mi wszystkie swoje lata życia.
Julia nie do końca
rozumiała, o co chodzi, ale widziała w słowach brunetki zgaszoną nadzieję.
– Myślałaś, że Jack cię
kocha, prawda? – Siedemnastolatka wbiła wzrok w balującą załogę.
– Przez pewien czas…
coś czułam. Wydaje mi się, że zostawiając mnie na tamtej wyspie chciał pokazać,
że wcale mu na mnie nie zależy. Chociaż… To jest on, nigdy nie wiadomo, co chce
zrobić.
– Zauważyłam –
mruknęła, lekko się uśmiechając. Może się dogadają, może Malon jej pomoże.Angelica w gruncie rzeczy nie wyglądała na jakoś szczególnie przybitą z powodu swoich ostatnich przeżyć. Czasami widziała na twarzy trzydziestolatki momenty załamania, ale to było chwilowe.
– Czym jest ten
skarb, po który płyniemy? – spytała w końcu młodsza.
– Pierwsza wskazówka
Lettego… – Angelica opowiedziała jej o słowach pieśni.
– Wybraniec Lettego?
Czy to może mieć związek z… czymś jak na przykład… czas? – wymamrotała niepewnie
Revellon.
– Tak. Czemu pytasz? – Malon uniosła lewą brew.
– Na „Latającym
Holendrze” coś mówili… – odparła, wymyślając na poczekaniu jakąś wymówkę. – Angelica… pomożesz mi to wszystko poukładać?
~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry :D
Powiem szczerze, że dla mnie był średni, ale czytając to powyżej jakoś się weselej czuję. Oczywiście mam "mnóstwo czasu na pisanie, czytanie itp", więc nie wiem jak będzie z notkami. ale jako, że na tym blogu mam sporo zapasu, to tutaj powinno być dobrze. Gorzej z SW... ale dobra, odbiegam od tematu. W każdym razie: rozdział jest dość krótki i musicie mi wybaczyć, ale następne są dłuższe. Tutaj nic takiego się nie dzieje, nie ma Anny (która jest w kolejnym rozdziale więc spokojnie), jest ogólnie tak bardzo o niczym, ale to przejściowe. No ale pojawia się Elizabeth! Za kilka rozdziałów będzie tam trochę więcej o niej i Willu. A tak z innej beczki: nie wiem czemu, ale ostatnio coś polubiłam Barbossę xD Czy to znak, że ze mną gorzej, czy może objaw mojego dziwnego gustu co do postaci filmowych/serialowych/książkowych/blogowych? Nie wiem, nie wiem. Cieszę się, że trochę osób czyta tego mojego bloga, bo poczytalność w ostatnich dniach spada (nie tylko moja, ogólnie na bloggerze).
No to co, ja będę lecieć, może zrobię jeszcze to durne zadanie domowe z techniki.
Rozdział dedykuję Lilie, której komentarze, uwagi opinie bardzo mnie motywują :)
Supcio rozdział, piraci są wstrętni i podstępni, a mój mózg nie pracuje, bo najadłam się bitej śmietany na kolację.
OdpowiedzUsuńDobra, nie chce mi się komentować, wracam do gadania z Tobą.
Czekam na next.
NMBZT!!!
Niedługo wrócę i wreszcie skomentuję.
OdpowiedzUsuńTrolololo nadrobilam wszystko i rozdziały są świetne.
UsuńJack to mój ulubieniec i choć upija się za bardzo i nie wiem jak z nim wytrzymują to kocham go za dowcipność. :) :) Wg mnie super opisujesz jego zachowanie.
Julia to bardzo ciekawa postać tak samo Malon. Czekam na next. Wena na dark sidea na pewno wróci, po prostu zrobiła sb urlop jej też się należy oby tylko te wakacje nie były za dlugie. :)
NMBZT! ♡
Postaramy się już o to ^^ Wakacje może się skończą, a tymczasem ja powinnam pisać na Impossible! Jak to jest, że tak dużo dzisiaj o tym blogu myślałam a napisałam zaledwie kilka zdań...
UsuńRozdział bardzo mi się podoba. :) Czekam niecierpliwie na następny!
OdpowiedzUsuń(Wiem, wiem... Długość komentarza powala.)
Pozdrawiam, Sue!
Tak to jest kiedy pisze się komy a nie ma się weny ani chceci. Ale jest! Więc docen! Błagam cie... padam....
OdpowiedzUsuńOlga
NMBZT
Przepraszam, że zwlekałam z przeczytaniem notki u Ciebie. Mam tyle zajęć, że mam ochotę strzelić sobie w łeb!
OdpowiedzUsuńNiestety tym razem, jak osoba wyżej nie mam chęci ani weny na komentarz. Przepraszam, jeszcze raz. :<
Wpadłam powiadomić Cię, że przeczytałam - na szybko, ale jednak.
Dziękuję za dedyka, miło mi słyszeć *czytać*, że Cie motywuję. ;)
Pod następną notką postaram się napisać więcej.
;*
Liczy się kazdy ślad po sobie, więc dziękuję i... do następnego :)
UsuńTo już 6 rozdział? 😱😱 jakim cudem.
OdpowiedzUsuńSerio szybko się to czyta i bardzo płynnie.
Po woli zauważam sens tego co się ma wydarzyć i że nic nie jest przypadkowe.
Hmm nie mam pomysłu co jeszcze napisać.
Spadam dalej pa.