Statek sunął przed
siebie po gładkiej tafli. Lekka bryza delikatnie gładziła twarz kapitana.
Promienie radośnie tańczyły na wodzie, oślepiając marynarzy. Dzień był w
istocie piękny.
Elizabeth zmierzała
do portu La Calle, gdzie pozostawiła swojego synka Jacka wraz z opiekunką. W
końcu mogła zabrać go do siebie i już nigdy nie oddawać. Marzyła o ich ponownym
spotkaniu, gdyż nie widzieli się przez rok. Ostatnie wspólne chwile spędzili we
troje – z Willem. Tak bardzo za nim tęskniła. Jeden dzień la lądzie, dziesięć lat na wodzie. Czasami miała
wrażenie, że dziesięć lat to cały wiek, a jeden dzień to jedna godzina.
Powolnym krokiem
udała się do swojej kajuty. Skrzypnęły drzwi. Poczuła zapach snu, który co
ranka przypominał jej o tak dawno już nie spotkanym mężu.
Otworzyła szafkę, w
której znajdowała się skrzynia. Wyjęła ją, po czym przyłożyła ucho do kufra.
Usłyszała delikatne bicie serca. Serca, które nie było wyrwane z jej piersi,
ale i tak zawsze należało do niej. Przypominało Elizabeth, jak wtulała się w
ramiona Williama, przypomniało jej to wszystkie wspólnie spędzone chwile.
– Kapitanie! Widzimy
statek na horyzoncie! – Zza drzwi wyjrzał Oki Schen, trzeci oficer. Kobieta
błyskawicznie schowała skrzynię za siebie.
– Zaraz przyjdę. –
Odpowiedziała, po czym schowała jej najcenniejszy skarb do szafki i przekręciła
kluczyk.
– Jeszcze dziewięć
lat, Will… – Szepnęła łamiącym się głosem, po czym opuściła kajutę.
~♠~
Żagle były w kolorze
ciemnoniebieskim, a na nich widniały znaki: półksiężyc i gwiazdy. Nie było tam
żadnej flagi.
– Ech, niestety, to
nie twój książę z bajki. – zaśmiał się Hector. – Zdaje mi się, że odwiedzi nas
stara przyjaciółka.
– Kobieta? – W oczach
Anny zapłonęła iskierka nadziei.
– Kobieta. Niejaka
Elizabeth Swann… To jest Elizabeth Turner. Piracka pani kapitan. – odparł
Barbossa, stukając swoją sztuczną nogą. W jego oczach pojawił się cień
wspomnienia. – Silna i niezależna, ale i sprytna. Jako jedyna pokonała Jacka
Sparrowa, pozostawiając go na „Czarnej Perle”, gdy atakował ich Kraken.
– To ma być zasługa?
Zabić marynarza? Nie widzę w tym nic godnego pochwały. – odparła,
zadzierając nosa.
Na to stary pirat
wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a cała załoga wraz z nim. Brookley
nienawidziła, jak tak robili. Była to ogromna zniewaga dla niej.
– Jack Sparrow… O
nie, nigdy nie był "dobrym marynarzem". A tymczasem… – Wysunął lunetę przed
siebie, spoglądając na „Białą Noc”. – Wpadniemy na herbatkę do starej znajomej.
– No proszę,
Barbossa. Minęło tyle lat… – Powiedziała wysoka blondynka o brązowych oczach.
Najwyraźniej próbowała się gniewać, ale chyba nie umiała.
– Od twojego
porwania? Aye, piracie. – Wyszczerzył się Hector. – Widzę, że dorobiłaś się
własnego statku.
Rozejrzał się wokół.
„Biała Noc” była niezwykle czystym – jak na piratów – okrętem. Żagle były w
kolorze nocnego nieba, rufa zdobiona gwiazdami. Połowa załogi była mężczyznami,
a połowa kobietami, co w przypadku panny Turner było do przewidzenia.
– Ty również – Odparła
kobieta, wyrywając go z zamyślenia. – I, jak widać, masz nawet… dziewczynę. – Jej
wzrok padł na Brookley.
– Ech, długa
historia, ta tutaj dama jest mi potrzebna. Ale to inna sprawa. Cóż, przydałoby
się nieco wypić za naszą znajomość. Co ty na to, gołąbeczko? – zwrócił się do
Anny.
W dziewczynie coś się
gotowało. Miała ochotę wybuchnąć płaczem, krzykiem, wezwać straże i skazać ich
na śmierć. Miała przecież w garści władzę, jakiej pragnęłaby każda kobieta. A
najlepsze było to, iż miała wpływ na ojca. Ale dopiero teraz zrozumiała, że
władza jest niczym, jeśli znajduje się daleko od swoich. Wśród tych brudnych piratów
jej zdanie nie miało więcej znaczenia niż słowa kucharza pokładowego.
– Spróbuj tylko, a
mój ojciec i Chris zgniotą cię jak muchę! Nie masz szans z całą naszą flotą, a siły
armii Księcia Jerzego na pewno nam pomogą i będzie po was. Wszyscy piraci
sczezną w piekle. – warknęła.
– Akurat armię
Księcia Jerzego mamy na jakiś czas z głowy. Zmietliśmy połowę wczoraj
wieczorem. – Wtrąciła się Elizabeth. – Przykro mi, ale walki są na razie
zawieszone. Piratom znudziło się to zajęcie, a Gwardia Honorowa straciła siły.
Także… odpłynęliśmy.
Te słowa były jak
kamienie, którymi właśnie rzucano w Annę. Odłamki skał sypały jej się do oczu,
wywołując płacz. Ale nie… Nie mogła się poddać, nie mogła uronić ani jednej
łezki. Pokaże im, że nie jest tak słaba, jak sobie wyobrażają. Nie da się
zwieść prowokacji. Cokolwiek chcieli jej zrobić, była gotowa się bronić.
– Skoro tak, to chyba
możecie mnie wypuścić. – odparła.
– O nie, nie. Jeszcze
nie teraz, moja droga. – Zawarczał Barbossa. – Chociaż faktycznie chwilowo nam się do niczego nie
przydasz. Wilson, pokaż naszej małej ukochanej nasz najlepszy apartament. –
Zaśmiał się, a wysoki mężczyzna o ciemnych włosach zabrał dziewczynę z powrotem
na „Zemstę Królowej Anny”.
~♠~
– No, to czego tym
razem szukasz? – Elizabeth wpatrywała się w słońce, które chyliło się ku
zachodowi. – Bo to oczywiste, że ta dziewczyna jest ci do czegoś potrzebna. Znowu
jakaś klątwa?
Hector zaśmiał się
sucho.
– Nie, klątwę mam
przerobioną z tobą. Ach, to były czasy… No, ale nie ma się co tak od razu
rozklejać. Tak, owszem, dziewczyna jest mi potrzebna, ale to zupełnie inna
sprawa, nie warto się przejmować. – mamrotał, popijając rum z butelki.
– Warto, warto.
Powiedz mi, chcesz ją skrzywdzić? – Błyskawicznie wyjęła zza pasa pistolet i
przyłożyła do skroni Barbossy, na co ten wytrzeszczył oczy, ale nie ze strachu:
ze zdumienia.
– Widzę, że nie
straciłaś formy, mój drogi Królu. – Powiedział twardo. – Tak, jest mi
potrzebna, jak mówi przepowiednia. Przepowiednia, dotycząca pewnego skarbu,
cenniejszego niż wszystkie bogactwa ziemi. – Zaczął.
– Co to takiego? – nie
ustępowała.
– Jeśli mnie zastrzelisz
nigdy się nie dowiesz, więc proponuję nieco przystopować. – Położył ostrzegawczo
dłoń na szabli.
Tacy właśnie byli
piraci, i dlatego nie można było im ufać. Zdawali się być przyjaciółmi, bronili
się nawzajem i wspierali, ale w każdej chwili mogli wystawić tego drugiego do
wiatru, a nawet grozić mu śmiercią.
Elizabeth z
niezadowoleniem przypięła broń z powrotem do pasa. Wyglądała na sfrustrowaną, ale
nawet ciekawą owego skarbu. W istocie dobrym pomysłem było zaproponowanie współpracy, tym
bardziej, że Hector miał w zanadrzu przekonujący argument.
– Mam pewną ofertę
dla ciebie. – Stary pirat poprawił kapelusz. – Jeśli mi pomożesz w odnalezieniu
tego, czego szukam, mogę przywrócić Willa do życia. Normalnego życia, w tobą i synkiem, jak w zwykłej rodzinie.
~~~~~~***~~~~~~
Witajcie!
Ten rozdział mi się baaaardzo podoba. Jest to chyba najlepszy, jaki kiedykolwiek napisałam(Język formalny, pozdro, Emi). Jak szkoła? Ja byłam na wycieczce integracyjnej i powiem, że było świetnie, no może z wyjątkiem pogody. Deszcz padał cały czas i nadal pada, ech, zmokłam. Moje buty nie żyją *killem with kidness*.
No to tyle.
Dedykuję ten rozdział Emily ^^ ♥
:))
OdpowiedzUsuńTak jak Ci już pisałam na hang jest to jeden z najlepszych rozdziałów i chyba nie będzie dziwne jeśli powiem, że bardzo bardzo bardzo mi się podoba!! :)
OdpowiedzUsuńWreszcie Lizka i mam nadzieję, że jej i Willa będzie więcej. Na pewno się pojawią co nie?
Czekam na następny rozdział i tutaj i na DS. Tak będę Cię tak męczyć z Dark Sidem bo nie popuszczę Ci go.
No do następnego. Pa buziaki :*
NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ!!
Dark side byłby napisany, ale matma nie wyraża zgody, także na razie nie mam nic ×.× ale no. Postaram się xdd Bardzo dobrze, potrzebuję kogoś kto mi tyłek stopie do pisania rozdziałów!
UsuńWitaj! :)
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem natrafiłam na Twój blog i powróciły do mnie wspomnienia! :D Kiedyś również pisałam fanfica piratach z Karaibów, ale marnie mi szło... Niemniej jednak kocham ich całym sercem! <3 Cieszę się więc, że znalazłam Twoje opowiadanie, bo będę miała co poczytać! :)
Piszesz lekko, rozdziały czyta się jednym tchem! A historia interesująca - bardzo zaciekawił mnie motyw Julii, która cofnęła się w czasie! Postać Anny również wydaje się być intrygująca! Coś czuję, że nieźle namiesza... Ach ten Hektor i jego przepowiednie! :D Cóż to może być za skarb cenniejszy niż wszystkie bogactwa ziemi, hmm?? :)
Zdobyłaś właśnie stałą czytelniczkę! :3 Nie pozostaje mi więc nic innego jak życzyć Ci mnóstwa weny! :)
Pozdrawiam serdecznie! :*
Siedzę sobie spokojnie na lekcji, z nudów zaglądam na bloga... i patrzę, komentarz! :o
UsuńNaprawdę mnie zaskoczyłaś! Niezmiernie mi miło, że podoba Ci się moje opowiadanie :3 Dziś publikuje kolejny rozdział i mam o wiele więcej weny... Na prawdę nie wiem co dodać xd
Pozdrawiam i do zobaczenia!
Ps: na pewno wpadne do Ciebie jak znajdę chwilkę ;)