Kobieta stanęła jak
wryta. Nie, to niemożliwe. Will nie żyje i nie może umrzeć. Nigdy nie będą
normalną rodziną. Już oswoiła się z tą myślą. To, co zrobił Davy Jones
jedenaście lat temu wyrwało jej serce z piersi. Czasem w nocy wstawała z łóżka
z ochotą pocięcia sobie żył z tęsknoty i frustracji. Nie mogła się zemścić na
tym draniu. Bywały momenty, że chciała wskrzesić Jonesa i powoli odrąbywać mu
palce, potem poodcinać te jego macki, język, kończyny, aż w końcu włożyć do
wora i wrzucić do morza, aby tam się utopił i sczeznął w piekle.
– Ja… muszę iść. –
odparła po chwili.
Z ciężkim oddechem i
nierównym biciem serca, które przypominało młot, wpadła do swojej kajuty.
Otworzyła szafkę, po czym wyjęła skrzynię z sercem. Sercem, które wciąż biło
dla niej i dla jej synka. Po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy
tęsknoty. Dziewięć lat. Tyle musiała
czekać, aż znowu ujrzy twarz swojego męża. Męża, którego kochała najmocniej na
świecie. Tak bardzo jej go brakowało… Za dziewięć lat wreszcie ujrzy jego
roześmianą twarz. On wciąż będzie młody, a jej przybędzie lat.
Elizabeth czuła, jak
co wieczór dusza Williama tuli ją do snu i co ranka gładzi jej twarz delikatnymi
promieniami słońca. Jak ociera jej łzy, gdy płacze. Czuła jego tęsknotę
unoszącą się w powietrzu. Każde wspomnienie było jak róża – piękne, lecz jakże
bolesne. Każda łza była ukojeniem, a zarazem wyrazem coraz to głębszej
tęsknoty.
Drzwiczki do pokoiku
skrzypnęły. W środku znalazła się Mary Theo. Była to młoda kobieta o
afrykańskich rysach. Jej oczy zdawały się być czarne jak otchłań, twarz mówiła
wyraźnie: „podejdź, a umrzesz”. Ale w towarzystwie swojej przyjaciółki była
zupełnie inna. Łagodna i dobra, wspierająca i godna zaufania.
Mary przykucnęła przy
Elizabeth, która tuliła do siebie skrzynię z sercem Turnera. Objęła ją i
powiedziała cicho:
– Lizzy, musimy już
iść. – Delikatnie odsunęła skrzynię od twarzy kapitana. – Barbossa czeka.
Chcesz, żeby wyczuł, że cię poruszył? Jesteś kapitanem, nie poddasz się tak
łatwo. – powiedziała. – Poza tym, nie zapominaj z kim rozmawiasz, To Hector,
zdolny do wszystkiego. Pewnie cię okłamuje, nie możesz u ufać. – szepnęła.
To prawda, Elizabeth
nie powinna dać się zwieść. Ale co, jeśli Barbossa naprawdę zna jakiś sposób na
odczarowanie Willa? Możliwe, że zamieszkają razem we troję, jak normalna
rodzina. A może to szansa, której nigdy już nie otrzyma?
– Dobrze, wyjdź.
Zaraz dołączę do ciebie – powiedziała, ocierając łzy. Następnie wstała i
zamknęła swój najcenniejszy skarb w szafce.
~♠~
Oczom Jacka ukazał
się ląd. Było to małe miasteczko z niewielkim portem, w którym cumowały głównie
łodzie rybackie i szalupy. Ludzie nie wyglądali na bogaczy, wręcz przeciwnie. Małe
domki ledwo stały, słomiane dachy były dziurawe. Wszelkiego rodzaju zboże i
rośliny były w kolorze niezdrowej żółci. Na dodatek panował tu taki upał, że to
cud, że morze jeszcze nie wyschło.
– Gdzie my jesteśmy? –
Zdziwiła się Julia, gdy właśnie dobijali do portu.
„Czarna Perła”
wzbudziła ogromne zainteresowanie w mieszkańcach tej ruiny. Chyba nigdy nie widzieli tak wielkiego
statku.
– Zdaje mi się, że jesteśmy
gdzieś w biedniejszej, zapomnianej części Włoch. – powiedział Sparrow,
marszcząc brwi. – A to pech, miało być na północ.
Revellon już zupełnie
się pogubiła w tych kierunkach. Może to oni popłynęli źle, a może to kompas
wskazywał nie to, co trzeba. Poza tym… Włochy? Jak oni mogli tu dopłynąć?
– Kompas się nie
myli. – stwierdził kapitan. – No, naprzód, panowie! I, rzecz jasna, panie. –
Uśmiechnął się zalotnie do Angeliki i Julii, na co ta starsza przewróciła
oczami i wymamrotała pod nosem kilka niecenzuralnych (ale zdecydowanie
trafnych) epitetów Jacka.
Z wejściem do
miasteczka nie było problemu, nie wyróżniali się z tłumu. Mieszkańcy byli równie
niehigieniczni co piraci, mieli podobny styl ubioru. Gibbs stwierdził, że
wygląda to jak jakaś przeklęta podróbka Tortugi, tylko dużo biedniejsza i…
Bardziej wieśniacka.
– Idźmy tędy. – Jack wyciągnął
przed siebie palec wskazujący. – Jeśli to tu znajduje się wskazówka Lettego, to
nie będzie większych problemów. Te ludki są zajęte sobą.
Chwiejny krok
kapitana przeistoczył się w delikatne podskakiwanie w biegu. Mała mieścina
powoli zostawała za nimi. Z czasem stała się tylko małą plamką na horyzoncie. Słońce
znalazło się niżej na niebie, powoli chyląc się ku zachodowi.
– Ech, już nie dam rady...
– Wysapała Julia, padając na kamienną ścieżkę. Droga wiła się teraz pod górę,
co było dodatkowym utrudnieniem. Wyschnięte dziury z piachem i spróchniałe konary
drzew wyglądały, jakby od lat nie miały kontaktu z wodą. To także bynajmniej
nie pomagało.
– W sumie możemy, ale
przydałoby się jakieś lepsze miejsce niż takie gorące pustkowie jak to. –
odparła Angelica.
– Droga Angeliko,
pozwól, że podważę twą decyzję. – wtrącił się Sparrow. – Ponieważ szukając
innego miejsca do spoczynku, które – wychodząc z założenia, że w ogóle istnieje
– ma być lepsze niż to, które właśnie wybrała nasza mała Rodzyneczka, moglibyśmy
niechcący trochę uschnąć i zmęczyć się w tym upale, który panuje na całym tym
obszarze. A jeśli zaś zatrzymamy się tu, mamy maciupką szansę, że jednak nieco
odpoczniemy i będziemy zwarci i gotowi, aby wyruszyć dalej nocą, gdyż wtedy
zapewne nie będzie aż tak rażącego i grzejącego słońca., jak to panujące w tej
chwili.
Revellon zamrugała
oczami, gapiąc się na Jacka jak na kosmitę.
– Ty tak na serio? – Zmarszczyła
brwi.
– Zdaje mi się, że
tak. – Odpowiedział zupełnie zwyczajnym tonem. – A teraz może się połóżmy i
odpocznijmy. O zmroku pójdziemy dalej. Panie Threw, proszę trzymać wartę. –
zwrócił się do niskiego bruneta o szarych oczach, po czym sam położył się na
ziemi.
~♠~
– Puść mnie, ty
brudny piracie! – Wyrywała się Brookley, gdy jeden z oficerów Barbossy
prowadził ją do kajuty. – Co takiego zrobiłam, żeby mnie tak wykorzystywać?! –
warknęła.
– Kapitan cię
potrzebuje. Bądź grzeczna i się nie wierzgaj. – odparł grubym głosem, po czym
wrzucił ją do małej kajuty, w której miała spać, a drzwi zamknął na klucz.
Świat jakby zwolnił.
Kobieta płakała i krzyczała, niszczyła wszystko, co znajdowało się w
pomieszczeniu. W końcu padła na ziemię i zaszlochała. To nie miało tak
wyglądać. Miała wyjść za przystojnego księcia, żyć w pięknym pałacu i
codziennie dostawać piękne suknie. Teraz to wszystko stało pod wielkim znakiem
zapytania. Jej rodzina nie czyniła wielkich postępów w poszukiwaniach.
– Będzie co ma być,
dam radę. – mruknęła pod nosem, ocierając łzy. Będzie wojowniczką. Da radę... Nie, nie da rady...
~~~~~~~~~~~~~~~~~*********~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry :D
Powiem szczerze, że miała to wstawić tydzień temu, ale środa jest ciężkim dniem i nie zdążyłam dorwać się do komputera. Staram się napisać tą notkę, ale ktoś (też Cię kocham <3) mi to uniemożliwia, więc tyle xD
Dedykuję to nowej czytelniczce, Blondynce
Zaklepane, nie oddam moje!!!!!!
OdpowiedzUsuńZ Anny jeszcze będzie pirat, ja to mówię!
UsuńHmm, jakie to były epitety Angelika? A tak a'propos to wczoraj mieliśmy słownictwo to charakterystyki Romea i przy cechach charakteru stwierdziłam z koleżanką z ławki, że można by to opisać pisząc na pół strony synonimy do słowa "idiota".
Piraci są bardzo niehigieniczni, potwierdzam. To znaczy nie wszyscy, bo Elizabeth wie co oznacza higiena osobista, w przeciwieństwie do niektórych *patrzy znacząco na Jacka*.
A Barbossa to idiota i nie słuchaj go Elizabeth, bo on chce wyzyskać Julię jak Will i nie bądź starym, kręcącym, pirackim dziadem!!!
A tak w ogóle, to Davy Jones jest bebe, ale gdyby nie to pół-życie Willa, to on by nie żył, a Jones nadal by sobie hulał po morzach, więc co jest lepsze? Chociaż, gdyby Will nie żył to Elizabeth mogłaby poderwać Jacka (ach te moje mądre pomysły XD).
A ja wczoraj oglądałam 2 część Piratów i Will się upił!!! I nie wiem jak można tak sobie trzymać to serce, bo to jest fuj, Elizabeth pocałowała Jacka i było BUM. A tak w ogóle Jack, jak jest być pożeranym przez krakena? Czy jego glut śmierdzi?
Że niby ja ci uniemożliwiałam pisanie notki??? Ja jestem święta i tylko sobie gadałam, a ty mi przeszkadzałaś w pisaniu koma. Więc jesteśmy kwita.
Ja idę, bo fizyka się sama nie zrobi i jeszcze rozdział muszę napisać.
Czekam na next.
NMBZT!!!
Ech siostro... Fizyka ważna rzecz! Ja dziś już zrobiłam (miałam jedno zadanie, love, pani nauczycielko <3) a jtr mam coś dziwnego w szkole, także... Ale nam przepadła matma!
UsuńNo tak, jeśli chcesz sobie pogadać to chodź na jakiś Hangouts albo coś, bo wiesz.
<3
Hej ;)
OdpowiedzUsuńSupee rozdział ;). Jeszcze nigdy nie spotkałam się z blogiem inspirowanym filmem Piraci z Karaibów, ale nie zawiodłam się. Historia bardzo mnie urzekła. Bohaterowie są realistyczni oraz dobrze zaprojektowani. Twoje opisy są bardzo dobre i ciekawa nadające fabule niezykłości.
Ps. Zapraszam do mnie na prolog
batgirlpisze.blogspot.com
Dziękuję za opinię. Kazdy taki komentarz motywuje do dalszej pracy i pisania. Na pewno zajrzę do Ciebie, jak tylko znajdę chwilkę :D
UsuńPozdrawiam!
Właśnie leżę w łóżku z gorączką, więc z rozdziałem trafiłaś idealnie. :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba i WOW jakie określenia 'szczęznął' 'mieścina' jak prawdziwa profesjonalistka. :) Co powiedział Jack? Bo tak średnio zrozumiałam, ale ta plątanina bardzo zabawna i pasuje to do niego. Przyłączam się do Emily, jakie to niecenzuralne epitety?? ^^
Czekam na next i przy okazji zapraszam do mnie na nowy wpis o Qui-Gon Jinnie. :)