Każdy, kto się chociaż raz zgubił
jako dziecko, musi wiedzieć, jakie to okropne uczucie. To, co przeżywała Julia
było dziesięć razy gorsze. Las był gęsty i kręty, a poza tym mogła spotkać tu
wszystko i wszystkich. Nie było jednak aż tak źle, jak przypuszczała. Pamiętała
niektóre charakterystyczne rzeczy, które mijała. Bądź co bądź, była bardzo
spostrzegawcza. Brnęła na przód, usiłując skojarzyć drogę, którą tu trafiła.Nie było to łatwe, ponieważ podmokłe podłoże i liczne kałuże znacznie utrudniały jej marsz.
Nagle stanęła. Krzyki… Usłyszała
radosne śmiechy. Musiała to być ich wesoła kompania. Hałas dobiegał z północy, czyli przez w miarę równe tereny. Po drodze skupiała się jak najbardziej, aby nie wpaść w jakieś bagno; dopiero co przecież się umyła. Idąc dalej za odgłosami
załogi „Czarnej Perły”, w końcu trafiła do celu. Kamień spadł jej z serca, gdy
ujrzała Jacka, Gibbsa, Angelikę. Ta trójca święta, mimo wszystko, była w pewien
sposób wyjątkowa.
– Ruszać się, ślamazary! – zakrzyknął
krzepko Sparrow, podnosząc się z ziemi. – Czas iść do celu. Gibbs, prowadzisz.
–Aye, kapitanie! – Pokręcił głową, wciąż
podekscytowany, że to on a nie Jack poprowadzi „orszak”. Jego podejrzenia
okazały się słuszne. Pytanie tylko, czy to dobrze, czy źle.
Julia dołączyła do karawany, starając
się uchronić przed owadami, które leciały do niej jak do miodu.
– Ech, co za ohydne robactwo – Westchnęła, coraz bardziej rozzłoszczona. Dobra, teraz jest dwadzieścia razy
więcej tych paskudnych, latających muszek. Są większe – to rozumie. Ale
dlaczego omijają szerokim łukiem Angelikę, Jacka, Gibbbsa i wszystkich
pozostałych?!
– To leci do słodkiego zapachu. –
Chrząknął Joshonny. – Co panienka jadła, że tak się plączą?
Szampon?, pomyślała, ale nie powiedziała na
głos. To zabawne, że jeśli jesteś brudaskiem muchy omijają cię szerokim łukiem,
jakbyś był częścią niewartego uwagi otoczenia. Może dlatego ludzie są
najbardziej rozwiniętym gatunkiem? Bo zwracają uwagę na to, co wydaje się
nieistotne? Ale czy wszyscy tak robią?
Z myśli wyrwało ją bliskie spotkanie
z drzewem. Tak, właśnie. Nie ma to jak wpaść wprost na grubsze niż słoń drzewo.
Jej nos wyglądał teraz zapewne gorzej niż czerwony balon urodzinowy.
– Aua! Kto postawił to na mojej
drodze? – Jęknęła, a po chwili parsknęła cichym śmiechem, zdając sobie sprawę z
tego, co właśnie powiedziała. Angelika zakryła twarz dłonią i zachichotała,
natomiast reszta nie zwracała uwagi.
Siedemnastolatka już miała ruszyć za
grupą, kiedy jej uwagę przykuł jeden szczegół. A mianowicie czerwony ślad, wyżłobiony
w korze drzewa. Skąd to mogło się wziąć? Dotknęła powoli swój narząd węchu,
stwierdzając, że to nie może być krew.
– Lica, widzisz to co ja? – Przyłożyła dłoń do pnia oznaczonej rośliny.
– Hm… – Trzydziestolatka zmarszczyła
brwi, bacznie przyglądając się zjawisku. – Coś podobnego.
Revellon otworzyła szeroko oczy.
Kształtny odcisk jej ręki widniał właśnie na starym dębie.
Nagle pod jej stopami coś się
poruszyło. Powierzchnia wyglądała, jakby miała za chwilę pęknąć. Następnie Ziemia zaczęła się trząść, a po chwili cała powierzchnia, na której
stała Julia i drzewo, zostałą w jakiś dziwny sposób "odcięta" od reszty otoczenia. Nastąpiły gwałtowne turbulencje, a przerażona Julia nie wiedziała, co zrobić.
Runęła w czarną nicość, czyli zapadła się pod ziemię. Po chwili słyszała jedynie krzyki Malon, bezskutecznie usiłującą zrobić coś w kierunku ratowania dziewczyny. Było za późno.
Runęła w czarną nicość, czyli zapadła się pod ziemię. Po chwili słyszała jedynie krzyki Malon, bezskutecznie usiłującą zrobić coś w kierunku ratowania dziewczyny. Było za późno.
Julia spadała od kilku sekund, a krew
już dawno spłynęła jej do mózgu. Bezskutecznie usiłowała przekręcić się w
locie. Pozostało jej chyba tylko jedno, jedyne wyjście. Zamortyzować upadek.
Czuła, że ląd pod nią się zbliża. Musiała coś szybko wymyślić. W desperacji
otworzyła torbę, szukając czegokolwiek, co mogłoby zapobiec niechybnej śmierci. Ale było za późno.
O dziwo nie zderzyła się z ziemią,
ale wpadła w strumień… zielonego światła. Piszczała i wierzgała kończynami, ale
to nic nie dało. W końcu zanurzyła się w kręgu utworzonym przez zieloną
poświatę.
W pierwszej chwili była
zdezorientowana. O co chodziło? Gdzie się znajduje, gdzie jest jej dom? W
drugiej chwili zdała sobie sprawę, że nie może oddychać. To przyćmiło wszystkie
pozostałe pytania. Rozejrzała się, a jej oczom ukazała się głębia oceanu.
Jakieś dziesięć metrów nad nią znajdowała się błyszcząca w blasku promieni
słonecznych tafla wody. Nie zastanawiając się dłużej, postanowiła wypłynąć na
powierzchnię. Po kilku chwilach łapczywie nabrała powietrza.
Tym razem nie miała przy sobie
kładki. Nie było statków na horyzoncie. Sprawdziła swoją dłoń – na szczęście
znalazła na palcu pierścień. Wiedziała już, że jest on nieprzemakalny (całe
szczęście).
Pozostał jeden, najważniejszy
problem. Czy znajdzie tu ratunek? I gdzie jest? Nie była w stanie tego
stwierdzić. Po raz kolejny miała wrażenie, że to tylko głupi sen. Czemu, do
cholery, czemu to była prawda?! Wkurzona Julia w takich chwilach zaczynała
działać. W dodatku zaczęła marznąć, co nie było dobrym znakiem.
Otworzyła torbę, w której – o dziwo –
znalazła dmuchane kółko dla dzieci. Usilnie próbowała je nadmuchać, co na szczęście
udało jej się w dość szybkim czasie. Jako, że siedemnastolatka była raczej
drobna, a kółko raczej duże, Revellon zmieściła się w nim i zaczęła grzebać w
torbie. Wyciągnęła koc, którym się otuliła. Następnie sięgnęła po lornetkę.
Gdzieś niedaleko musiał być ląd…
W napięciu szukała ostatniej deski
ratunku. Ciekawe, czy po raz kolejny zostanie porzucona przez los na pastwę losu. Bacznie obserwowała każdy szczegół, który
wzbudził jej czujność. Znalazła ląd. Kierunek północny.
Nie myśląc wiele więcej zaczęła przebierać
nogami w wodzie. Płynęła z niesamowitą prędkością pół metra na dwie
godziny. Nie dość, że było to męczące to jakby… Miejsce, w którym się znalazła
przyciągało ją, nie dając odpłynąć. Raz nawet pomyślała, że zamiast płynąć
naprzód cofała się. W końcu zakryła twarz dłońmi. Powinna widzieć już chociażby
najmniejsze oznaki życia… Zamglone budynki na horyzoncie.
Zaczęła się poważniej zastanawiać,
czy jej tajemnicza teleportacja ma w sobie jakiś sens. Może dziewczyna powinna
ruszyć głową i go poszukać? Dobry pomysł.
– Skoro wokół mnie nic nie ma, nade
mną też nic nie ma, to wyjście musi być… Pod wodą. – Schyliła się, aby zobaczyć
cokolwiek. Niestety jej wzrok napotkał ciemność. Tego się obawiała. Czyli
jednak będzie musiała zejść pod powierzchnię.
~♠~
Jack został zbity z tropu. Angelica
wrzeszczała mu nad uchem, że Julia spadła w jakąś tam przepaść, Gibbs stracił
ślad wskazówki. Każdy próbował, ale igła kręciła się w kółko, powoli
doprowadzając załogę do stanu oczopląsu. Sparrow miał w swojej chorej główce
kilka teorii na temat tej niezręcznej sytuacji. Jeśli jego przypuszczenia były
prawdziwe, istniało tylko jedno wyjście.
– Co takiego mamy zrobić? – Malon uniosła
jedną brew, z pogardą patrząc na Jacka. Wątpiła, żeby jego pomysł być
błyskotliwy. Chociaż… Spoglądając na to w inny sposób… Mogła to wykorzystać. To
myślenie lubiła w sobie, jako w piracie. Była przecież lepsza od nich
wszystkich. Pozostawała tylko sprawa Julii. Mimo marnego czasu znajomości
martwiła się o nią. No i czy mogłaby zrobić coś Sparrowowi? Nie. Czyżby
cierpiała na rozdwojenie jaźni? Nie miała teraz czas na takie głupoty.
– Należy spotkać się ze starą
przyjaciółką… Tą, która dała mi ten kompas. – Na twarzy Kapitana pojawił się
cień przerażenia.
~~~~~~********~~~~~~
~Dzień dobry!
Jak mija Wam środa? Bo mi dobrze :) Ten tydzień jest wyjątkowo luźny.
Mam nawet troche czasu na pisanie. A, jak wiadomo, zbliżają się święta i wtedy będzie jeszcze więcej wolnego... ach... Jeśli chodzi o sam rozdział to jak dla mnie jest ok ^^. Szczerze, to zdziwiłam się, czytając to dziś. Poważnie, rozdział 13 był pisany gdzieś we wrześniu.
No to życzę wszystkim, aby dotrwali do końca tygodnia.
Dedykacja dla wszystkich, którzy mają chociaż jedną jedynkę :P
A jednak nie czytałam tego wcześniej.
OdpowiedzUsuńRozdział super, a ja nie mam jedynek i dobrze. A przed świętami jest jeszcze Łotr Jeden.
A Julia spadła w przepaść, a ja wiem czemu im busola zwariowała :D
Ej, ale jak oni mają zamiar spotkać się z Kalipso skoro ona się odbumniła i już nie jest człowiekiem? Musi sama przyjść.
A środa taka sobie, ale jest i już się kończy.
Czekam nn.
NMBZT!
Hej :)
OdpowiedzUsuńKurczę. Julia ma barrrrrrrrrrrrdzo przewalone w życiu. Najpierw cofnięcie się w czasie, później różne przygody z Jackiem Sparrowem, zgubienie się w lesie i na samym końcu utknięcie w ciemnej grocie z niesamowitą ilością wody bez możliwości ucieczki. Widzę Meg, że lubisz uprzykrzać życie swojej bohaterce ;)
Ciekawi mnie historia kompasu Angely :)
Pjona ;) dostałam dzisiaj swoje dwie pierwsze jedynki :)
No widzisz, ja myślę, że dostanę dwójkę z historii z kartkówki bo kompletnie nic nie umiałam :P
UsuńKompas będzie, bo to bardzo ważna część opowiadania. A co do tego spadnięcia do dziury to jeszcze zobaczysz, co ja tam dziwnego zrobiłam xd Powodzenia w pisaniu i no.. czekam na sobotę i kolejny rozdział u Ciebie!
NMBZT!
Dwójkę też dzisiaj dostałam :). Rozdział prawie gotowy z wyraźną nutką romantyzmu oraz niespodzianek:3
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie na twojego bloga. Choć przeczytałam tylko ten najnowszy rozdział to przyznam, że to w jaki sposób piszesz i o czym piszesz jest naprawdę ciekawe. Już dawno (a może wcale?) nie natknęłam się na opowiadanie z tematyki Piratów z Karaibów. Było naprawdę miło mi tu gościć. Pewnie wpadnę jeszcze nie raz.
OdpowiedzUsuńlenaskolowska.blogspot.com
Cieszę się, że Ci się podoba :) Jak znajdę chwilkę obiecuję wpaść i do Ciebie ;)
UsuńJej, nowy rozdział. Nawet nie wiesz jak się cieszę. ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, serio pisany we wrześniu?? :)
Ale wracając ... postać Julii z każdym postem zdaje mi się być coraz bardziej tajemnicza. Coś mi się zdaje, że jeszcze nas zaskoczysz. :)
Ja chcę więcej Sparrowa!!! Jedna z moich ulubionych postaci w twoim opowiadaniu, poza tym w całych piratach. Ahoj!!! Piąteczek!!!
Dobra spadam, bo mi już odwala. XD XD
NMBZT!!
N.W.