środa, 30 listopada 2016

15. Ucieczka



Potężny gejzer wystrzelił w górę. Julia nabrała łapczywie powietrza, po chwili orientując się, że jest w powietrzu.
– Och, świetnie, to jest ten „najszybszy sposób”. – wrzasnęła sama do siebie, usiłując coś zrobić. Spadała do wody, wierzgając kończynami. Po chwili rozległo się głośne „CHLAP!”, a Revellon znów nałykała się słonej wody morskiej. – Ech, durne morze! Niech to wszystko cholera weźmie! Nienawidzę… ech! – Od tego krzyczenia zakrztusiła się wodą. Jeszcze bardziej wnerwiona zaczęła mruczeć pod nosem zdecydowanie nieświęte słowa. Jedynym plusem tego, że Merilla wyrzuciła ją akurat tu było to, że jakieś 30 metrów dalej znajdował się ląd. I to najprawdopodobniej właśnie ten, na którym była przed „wodną przygodą”.
Po jakimś czasie wypełzła na ląd. Wyglądała jak oklapła papka ociekająca wodą. Ale żyła. Padła na piasek i leżała tam przez jakieś dziesięć minut. Właśnie wtedy zrozumiała, że będąc tutaj, musi nie tylko odnaleźć tajemniczy Łamacz, ale i przeżyć.

~~

No cudownie. Najlepiej najpierw porwać, wsadzić do śmierdzącej dziury zwanej ładnie „więzieniem”, a potem ciągać po okropnych, cuchnących knajpach i barach.
– Musisz się nauczyć młoda, że żyjesz teraz z nami. Uwierz, dziecko, staram się być… miły. – Wyszczerzył się Barbossa.
Brookley już miała odpowiedzieć coś w swoim stylu, ale zatrzymała się. Nie da im tej satysfakcji. Spróbuje czegoś innego. Mimo, że była przyzwyczajona do dóbr królewskich i zachowania w pałacach, to jednak rozum swój miała. Zrobi wszystko, żeby wrócić do domu. Jej plan musi się udać.
– Doprawdy? – mruknęła pod nosem, udając totalne znudzenie; ale w duchu była przeszczęśliwa. Wreszcie zrobiła coś, co pokazało Hectorowi i jego nędznej kompanii, że jest silna i da radę.
– Dobrze, może przejdźmy do rzeczy ważniejszych. Bossa, musimy omówić parę rzeczy. – Elizabeth spojrzała wymownie na Annę, oczekując pozostawienia ich samych. Tę rzecz dwudziestolatka jak najbardziej zrozumiała. Nawet dobrze się złożyło. Po chwili skinęła głową i powoli oddaliła się. Czuła swój puls na szyi. Była pewna, że tak niebezpiecznej rzeczy jeszcze nigdy nie robiła.
Wymijała powoli wszystkich imprezowiczów. Starzy i brudni biedacy dookoła niej bili się, przepychali, prosząc co chwila o kolejną porcję alkoholu. „Damy”, których dekolty sukienek były niemal  większe niż sama sukienka, uwijały się przy kelnerskich obowiązkach. Muzykanci grali jakąś kocią muzykę. Na początku pomyślała, że znalazła się na wyspie „Tortuga”, na której panowała zawsze taka atmosfera, ale w końcu dowiedziała się (od swojego jakże ulubionego pirata Hectora), że to tylko wybrzeża portu La Calle.
Powoli przesuwała się w stronę drzwi. Stopy stukały nieregularnie o drewniano-ziemistą podłogę. Wreszcie zobaczyła dość mały, drewniany właz. Jej wzrok czujnie latał na wszystkie strony. Jeśli teraz ją zauważą, to będzie po wszystkim. Cały plan legnie w gruzach… A tego bynajmniej nie chciała.
Delikatnym ruchem ręki otworzyła drzwi. Cicho skrzypnęły, co spotkało się z pozytywnymi uczuciami Julii. Przypomniała sobie wiecznie nienaoliwione wrota do swojej garderoby w pałacu.
Nie, nie ma teraz czasu na takie sentymenty. Musi stąd znikać.
Wypadła z knajpy i od razu poczuła, jak na dworze jest zimno. Nie wiedziała, gdzie była, ale tutejsze dni były gorące a dni lodowate.
 Zaczęła biec przed siebie. Nie miała wyjścia. Jej sukienka była szyta na porę wiosenno-letnią, w związku z czym nie miała ramionek. Dygocząc gnała w dal. Strój dwudziestolatki już dawno się porwał i pobrudził. Niegdyś piękne, śnieżnobiałe falbany teraz wyglądały raczej jak błoto. Gorset momentami nie dawał jej oddychać, ale przyzwyczaiła się. Niegdyś bujne włosy sterczały dziś na cztery strony świata, przypominając gniazdo.
Kiedy zdała sobie sprawę z tego, jak wygląda, załamała się. Zatrzymała się, łapiąc oddech po morderczym biegu. Co ona wyprawia? Czemu bierze sprawy we własne ręce? Nie tak ją wychowano… Zauważyła, że co chwila zmienia zdanie – raz się poddaje, raz chce walczyć. Co z niej za księżniczka?
Jedyne, co Annę teraz pocieszało to to, że uciekła tym piratom. Połowa sukcesu za nią. Teraz wystarczy tylko poprosić lokalnego władcę o pomoc… No i przy okazji o gościnę, jak to zwykle bywa. Mógłby sprowadzić tutaj Chrisa z jego flotą… Przy okazji nasłać swoje wojsko na Barbossę i tę drugą…
Niestety, pospieszyła się. Z oddali dobiegły ją krzyki i głośne pomruki niezadowolenia. Usłyszała dobrze znany głos:
– Macie ją znaleźć, szczury! Ta mała nie będzie się tak bawić.
– Hector. – warknęła, oglądając się przez ramię. Znów będzie uciekać?! Miała dość podległości tym śmierdzącym durniom.
Po raz kolejny, z wielką niechęcią, ruszyła przed siebie. Wpadła na kilku kupców, przewróciła dwie lady, omal co nie rozdeptał jej koń, naraziła się jakiemuś rybakowi, wysypując mu ryby z sieci, wywołując przy tym straszne zamieszanie.W pewnym sensie nie mogła patrzeć, na to, co zrobiła. Ale z drugiej strony był i pozytywny aspekt – piraci mieli utrudnioną pogoń.
Po trzeciej próbie przeskoczenia lady z arbuzami bez żadnych szkód, kobieta chciała upewnić się, czy jeszcze ją gonią. Niestety byli wciąż widoczni. Jedynie tyle, że daleko.
W następnej chwili świat zawirował, a Brookley poczuła na twarzy coś zimnego i mokrego. Najpierw wzdrygnęła się z obrzydzenia, a potem z zimna.
– Hej, wszystko w porządku? – Usłyszała głos nad swoją głową. Dopiero po chwili zorientowała się, że stoi nad nią wysoki brunet o ciemnoczekoladowych oczach. Podawał jej rękę.
– Nie, nic nie jest w porządku! – Wrzasnęła, rozglądając się wokół. Za nią leżała duża beczka zimnej wody, a właściwie: beczka, w której była zimna woda, dopóki dwudziestolatka jej nie wylała, przy okazji oblewając całą siebie. – Ech… To znaczy… Przepraszam, że wpadłam na twoją wodę… Czy cokolwiek tam przewoziłeś… Obiecuję, że dam ci dwa razy więcej, jak tylko wrócę do pałacu. Ale muszę teraz ucieka… – Rozejrzała się. Barbossa i spółka biegli wprost na nią, pokazując palcami. Nie odpuszczą teraz ani potem, skoro nadal ją gonią.
Spróbowała podnieść się z ziemi.
– Pozwól, pani, że pomogę. – nNalegał mężczyzna, podając dłoń. Nie mając wyjścia, kobieta skorzystała z oferowanej pomocy.
– Dziękuję – powiedziała – ale to nie wszystko. Jestem ścigana przez piratów, muszę stąd znikać, prędko! – Odsunęła się od tamtego człowieka, z trudem poruszając się w nasiąkniętej wodą „kreacji”.
– Zaczekaj! Znam pewne miejsce! Za mną! – wykrzyknął, wskazując palcem na starą oborę. Brookley po raz kolejny się zastanowiła, po ilu to jeszcze brudnych dziurach będzie się szwędać. To okropne być normalnym mieszczaninem. Jeśli jesteś prześladowany, musisz walczyć o przeżycie, a nie spokojnie zastanawiać się w swojej komnacie nad karą dla przeciwnika.
 W końcu westchnęła i posłuchała bruneta, znajdując się w tajemniczej stodole.

~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
Witam :)
Mi osobiście wydaje się, ze to jeden z lepszych rozdziałów na tym blogu, ale potem będzie jeden taki dość słaby, a potem mój najlepszy! Naprawdę, ostatnio napisałam coś co bardzo mi się podoba. W ogóle czytanie Riordana bardzo dobrze działa na wenę. Polecam :D

Dedykacja leci do Sue ^^

7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Rozdziały coraz bardziej mi się podobają. Twoje lekkie i śliczne opisy umilają opowiadanie ;). Całe szczęście, Julia wydostała się na powierzchnię. Co do tej księżniczki to fajna laska. Ledwo ucieka piratom a już znajduje pomoc :). A gdzie podział się mój Batman?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, poczekaj dopiero aż zobaczysz księżniczkę. To będzie podaje w 17 rozdziale.
      Jack: *szuka batmana* nie ma
      Ja: Wiesz, że mój brat ma bluzkę że znaczek Batmana? ;)

      Usuń
    2. Też mam bluzkę z Batmanem :) i jeszcze kilka innych gadżetów :)

      Usuń
    3. Zapraszam na mikołakowy rozdział szósty ;)

      Usuń
  2. Super! Bardzo mi się podobają opisy akcji... Ale mi uczuć brakuje. (Jak to ja xd Miłość, przyjaźń itd... Chyba oszalałam)
    Nie wiem czemu, ale język potoczny mnie odpycha. To przez moją panią od polskiego. Zdecydowanie.
    Dobra, nie będę rozwodzić sie nad sobą xd
    Oj, ta księżniczka to dopiero dziewoja! Nie lubię jej.
    Wiem, komentarz lichy i taki bezwartościowy... Trudno.
    Bardzo dziękuje za dedyk i czekam na następne! :))

    NMBZT! Sue :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka Magda! :) Przybywam by skomentować.
    A więc, rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie, uwielbiam jak coś się dzieje i ten pościg za księżniczką wyszedł Ci bardzo dobrze. :) Czekam co wyniknie z tego schronu? Czy uda jej się uciec?
    Wiesz, że teraz już mam tak, że zawsze w środę wieczorem patrzę tutaj czy wstawiłaś nowy rozdział. :)) Taki normalnie odruch. XD Nie wiem co mogę jeszcze napisać, jakoś nie mam weny na komy.
    Zapraszam do mnie na nowy post. ^^

    NMBZT i czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo :3
      Jak miło ^^ Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i że w środy sprawdzasz czy coś tu się nie pojawiło ^^ Bezpiecznie będzie przez... 3 tygodnie... A potem to nw jak będzie z tym systematycznym wstawianiem rozdziąłów... W każdym razie miło, że wpadłaś. A ja przez głupiego bloggera i jego nową aktualizację na śmierć zapomniałam o nowych postach u innych :/ Ale Już tam lecę :D
      NMBZT! :*

      Usuń