Do pomieszczenia weszła średniego
wzrostu dziewczyna o czarnych, krótkich włosach. Jej oczy były ciemnoniebieskie,
a twarz blada. Była ładna – z pozoru delikatna, uśmiechnięta szesnastolatka o japońskiej urodzie. Wszystko jednak kłóciło się z jej strojem. Ubrana
bowiem była w brązowe spodnie, do których przypięła skórzany pas na broń – Julia
dostrzegła w nim noże, pistolety, sztylet i kilka innych zabawek. Do tego nosiła białą
koszulę, na którą narzuciła jakąś zniszczoną kamizelkę. Same jej spojrzenie
przyprawiało o dreszcze – było przenikliwe, twarde i urzekające.
– Dziękujemy, ale mamy wszystko pod
kontrolą. – zaprotestował Sparrow, ale przerwała mu Angelika.
– Co niby mamy „pod kontrolą”?
Zapowiedzianą na wieczór egzekucję, uciekającą księżniczkę, czy zgubionego syna
Elizabeth?
Tamta japońska przeszła się wolnym
krokiem po pomieszczeniu. Bawiła się jednym ze swoich noży, obracając go w
rękach. Nie wyglądało to bezpiecznie, aczkolwiek wzbudzało ciekawość co do
tożsamości czarnowłosej. Dla Revellon mogła być kimś na rodzaj wojowniczki albo
jakiejś siedemnasto czy tam osiemnastowiecznej Łowczyni Nagród z filmu Gwiezdne Wojny. Ale już wiele razy się
przekonała, że tutaj nie ma co ufać pozorom. Jack był tego najczystszym
przykładem.
– No dobra, nie to nie. – Wzruszyła
ramionami z zamiarem wyjścia, ale zatrzymał ją ten chłopak w więzieniu obok.
– Czekaj, mnie możesz uwolnić!
– Ymm… Mnie też! – krzyknęła w desperacji Julia.
Po chwili wszyscy oprócz Jacka byli
chętni. W końcu on też zechce wyjść,
pocieszyła się, ale nie była tego aż taka pewna. Zdążyła się już przyzwyczaić
do tych jego wygłupów, rumu, poczucia humoru i optymistyczno-nienormalnych
poglądów. Potrafił poprawić samopoczucie nawet tym w największym stadium depresji.
Ale Jack nie zamierzał zniżać się do
tego poziomu.
– Szybko, idą tu! – Krzyknęła
krótkowłosa, wysadzając ostatnie kraty. – Chcesz się uwolnić czy nie?! –
Rzuciła Sparrowowi, ale ten nie odpowiedział.
– Jack… – Angelika uniosła brwi, a
jej mina przypominała Julii tę ze „Shreka”, którą wykonywał Kot w Butach.
– No idźcie! – krzyknął kapitan, a
oni nie mieli wyjścia.
Revellon opuściła to miejsce ze łzami
w oczach.
~♠~
Barbossa chrupał ze smakiem kostki
cukru na pokładzie „Zemsty Królowej Anny”. Uciekł wtedy z tamtej knajpy, ale
nie zamierzał opuszczać portu w La Calle. Ta głupia księżniczka jest mu
potrzebna, no i przecież nie pozwoli, aby Sparrow i jego załodżga zabrali mu
Łamacz Czasu. Jego plan przewidział pewne rzeczy. Zdecydował, że część załogi
zostanie na statku, druga wykona zadanie specjalne, a on i oddział składający
się z dziesięciu zombie z „Zemsty”, odzyskają tę damulkę Brookley. Była
potrzebna. A teraz jeszcze ten cały Jack – jeśli on
tego szuka, to skarb musi być prawdziwy.
Doprawdy cudem było to, że uciekł
wtedy z tego przepchanego baru bez najmniejszego problemu. Niestety nie
posiadał wystarczająco dużo ludzi, aby okiełznać dwa statki… No i aby się nie zabić.
Osiągnięcie celu nie było takie proste.
– Hectorze, musimy się pospieszyć.
Dziewczyna wkrótce wróci do domu, a Łamacz nie będzie czekał wiecznie. –
Odezwał się Zeniban. Był to dość obrzydliwy zombie, o zielonkawej skórze i
bardzo dużych mięśniach. Jak wszyscy przedstawiciele tej rasy, był całkowicie
posłuszny kapitanowi.
– Nie obawiaj się, wszystko mam pod
kontrolą! – Wyszczerzył się Barbossa, spoglądając w dal.
~♠~
– Nie zgadzam się, nie możemy
zostawić tam Jacka! – protestowała Julia, gdy przedzierali się przez ciasny
korytarz.
– Posłuchaj. Jakkolwiek uzbrojeni by
byli żołnierze Deverona, Sparrow zawsze sobie poradzi. Temu staremu draniowi
nic nie będzie. – szepnęła japońska-czy-tam-chińska dziewczyna, co o dziwo nieco
podniosło Revellon na duchu. Nie wiedzieć czemu, miała wrażenie, że może zaufać
słowom krótkowłosej.
– Niewątpliwie – mruknęła Angelika.
Dalej szli w ciszy. Ich wybawczyni powiedziała, że ten
ciasny korytarz prowadzi do wyjścia w piwnicy pałacu i że służył kiedyś jako
skrytka podczas najazdów piratów. Julia chciała spytać, skąd ona to wszystko
wie, lecz zrezygnowała. Oczywiście w głowie kotłowały jej się setki pytań, ale
miała dziwne wrażenie, że wystarczyło jedno nieodpowiednie, a straci głowę.
W końcu natknęli się na ścianę.
Dziewczyna ostrożnie pchnęła jedną cegłę, a ona spadła z hukiem na kamienną
podłogę. Po jakimś czasie mogli bezpiecznie wydostać się do piwnicy. Wokół
pachniało gliną, a powietrze było wilgotne. Jak zapewne trudno było się
domyślić, wokół porozstawiano koła garncarskie i inne przyrządy do wytwarzania
naczyń. Revellon przypomniała sobie jedną ze szkolnych wycieczek: do skansenu w
stanie Utah. Jednak to wszystko, co znajdowało się tutaj było miliard razy
piękniejsze. Garnki i tym podobne były wykonane z świetną precyzją. Wzorki i
malunku przewyższały o niebo te dwudziestopierwszowieczne. To, co pozostało po
tamtych malunkach do czasów siedemnastolatki… Bez porównania.
– W porządku. Wydostaniemy się stąd
tymi drzwiami – wskazała na ciężkie, drewniane wrota po lewej stronie.
– Nic z tego. Musimy odnaleźć tą
księżniczkę, a mój s... – zaprotestowała Turner, a Chinka przewierciła ją wzrokiem.
– Proszę bardzo, zostań sobie tu
sama. – odparła.
– Tak? Kto jest ze mną? – Elizabeth
skrzyżowała ramiona na piersi.
Ku zdziwieniu czarnowłosej zgłosili
się wszyscy oprócz Julii i tamtego chłopaka. Jak na swój wiek, musiała całkiem
nieźle ukrywać rozczarowanie, bo rzuciła jedynie:
– Dobrze więc, szukajcie igły w stogu
siana. Znaleźć wskazówki Lettego jest trudniej, niż wam się wydaje. – Revellon
dostrzegła w jej oku niebezpieczny błysk, który wywoływał u niej gęsią skórkę.
– To ślepy cel.
– Yyym, tak. Może już idźmy. –
zasugerował delikatnie Gibbs.
– Świetnie. – Krótkowłosa otworzyła z
impetem drzwi i wybiegła z pomieszczenia, a Julia i ten drugi, niewiele myśląc,
pognali za nią.
~♠~
Jack Turner siedział ze spuszczonym
wzrokiem na obitym skórą fotelu przy kominku. Nieźle zmarzł. Chciał natychmiast
wyruszyć na pomoc mamie, ale Ora stanowczo zabroniła, ponieważ „musi odpocząć i
się rozgrzać”. Dziesięciolatek podejrzewał jednak, że ona po prostu się trochę
boi. W końcu Elizabeth znajdowała się w więzieniu pałacowym. U Deveronów. U
Andrewa Deverona, czyli wymarzonego księcia z bajki dla Ory.
Mimo wszystko położył się grzecznie
do swojego łóżka. W jego dziesięcioletnim mózgu kotłowało się wiele myśli. Na
przykład: dlaczego akurat jego tato jest piratem? W głębi serca chciał być
zwykłym chłopcem, który mieszka w normalnym domu. Tak jak większość ludzi w La
Calle.
W końcu powieki same opadły mu na
oczy i zasnął.
~♠~
– Strasznie ci dziękuję! – Uśmiechnęła
się Julia do chińskiej dziewczyny.
– Drobiazg. – mruknęła tamta – A co
zamierzacie teraz zrobić?
Revellon i ten ciemnowłosy popatrzyli
po sobie.
– Tak zasadniczo to my się w ogóle
nie znamy. – chrząknął tamten. – Ale wiecie co, skoro mamy wspólny cel, to
moglibyśmy zapoznać się chociaż z wzajemnymi imionami.
– Wspólny cel, powiadasz? – Przenikliwy wzrok tamtej dziewczyny znalazł się na nim. – Zakładam, że wszyscy
szukacie skarbu Lettego. W związku z tym możemy wyjawić swoje imiona, ale one
mają moc. Imię przedstawia ciebie, twoją osobowość.
– Ach, nigdy nie słyszałam o czymś
takim… Znaczy o tych imionach.... W każdym razie jestem Julia Revellon. – Uśmiechnęła się nieco.
– Andreas. – przedstawił się
czarnowłosy chłopak.
– Mówcie mi… Rina. – Blondynce skojarzyło
się to z Mandaryną czy tam Mandarynką, ale zachowała tę uwagę dla siebie.
– Hmm, a więc… Rina, wiesz, dokąd
iść, aby odnaleźć skarb? – spytała.
Wiatr dął jak oszalały, sypiąc w oczy
śniegiem całej trójce i zapewniając im jeszcze zimniejsze warunki. Powietrze
było niesamowicie czyste i świeże. Wokół było kilka budynków na obrzeżach
miasta i patykowate drzewa. Temperatura spadała, osiągając niższe miary niż
Julia była sobie w stanie wyobrazić. Wiele razy słyszała na lekcji historii, że
w przeszłości temperatury potrafiły wynosić w zimie nawet -40 stopni Celsjusza,
a w lato +40. Ponoć wszystkie te fabryki, elektrownie, śmieci i tego typu
zanieczyszczenia wpływały na to, że lodowiec się topił, a co za tym szło –
wiatry nie były już tak zimne.
– Myślę, że pierwszą wskazówkę
Lettego to ty już znalazłaś. – Nic nie mówiąc Rina wsadziła dłoń do kieszeni w
spodniach Julii i wyciągnęła tamten dziwny kamień. – Wystarczy pomyśleć.
~~~~~~~********~~~~~~
Witam, witam!
Cud! Dziś wieczorem naisałam rozdział 30, bo dostałam tyyyyle weny! Ach, więc mamy tutaj to oto dzieło. Nie wiem, czy wszystko jest idealnie, a wręcz wiem, że nic nie jest, ale mam ostanio cóż, no, mało czasu. Trochę.
Taa, to już 25 rozdział! Normalnie jubileusz XD
No i wprowadzam nowych bohaterów! Teraz pozostało tylko kontynuować tę fabułę... oj, sporo przede mną. I uwielbiam gif na początku rozdziału :P
Z dedykacją dla Leny Sokołowskiej :)
PS: Kto widział już nowy trailer "Dead man tell no tales"? KLIK
Ach ta wstawka o Gwiezdnych Wojnach. <3
OdpowiedzUsuńHej! Siedzę sobie w domku i korzystam z ostatnich dni ferii oraz czytam Twój rozdzialik. Wyłapałam kilka literówek, ale dosłownie dwie więc nic strasznego. :D
O tak, ten czas tak szybko leci, już 25 to można powiedzieć, że jeszcze trzy razy tyle i setka rozdziałów. XD
Pod tekstem, że Sparrow wszystko sam załatwi a przynajmniej ze sobą i uratuje się z każdej sytuacji, podpisuję się obiema rękami. Właśnie sobie przypominałam jak Jack śmiesznie przebiera nóżkami, gdy ucieka. :)
A wiesz, że ostatnio w jakiejś książce znalazłam ulotkę z kina z Piratów na Nieznanych Wodach, bo przecież byłam na nich w kinie kilka lat temu i zupełnie o tym zapomniałam. W ogóle to miałam w planach obejrzeć sobie piratów przez ferie, ale komputer tak mi się ścina, że o oglądaniu filmów nie ma mowy.
Najpierw imię Andreas skojarzyło mi się z Antonio Banderasem i za Chiny nie wiem dlaczego ...
Wskazówko Lettego, Julia nadchodzi! A o tej nowej dziewczynie na razie nie mam zdania, zobaczymy, nie wątpię, że może ją polubię.
Do następnego rozdziału i Jack weź się wreszcie w garść chłopie.
NMBZT!
Hej ;) przyznam, że bardzo interesuję się Piratami oraz SW i od pewnego czasu śledzę Twojego bloga nie komentując. Troszeczkę się wstydziłam. Twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało ze względu na wyjątkowy styl pisarki oraz niezwykłą kreatywność. Śmiałam się z tekstów Jacka oraz tak głowiłam się jak Julie z nim wytrzymuję XD. Bardzo ciekawa historia :D. I jeszcze te opisy.
OdpowiedzUsuńPs. Chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga, który jest o pewnej dziewczynie, która wyruszyła w własną podróż Pokemon. Nie wiem czy Ci się spodoba, ale zapraszam.
kalosprzygody.blogspot.com
Jejku :O
UsuńNie spodziewałam się, że ktokolwiek powie mi coś takiego! Naprawdę mi miło! Zaskoczyłaś mnie tym komentarzem i wywołałaś wielki uśmiech na mojej twarzy ^^ Pomysłów na historię mam pełno i na pewno będę pisać ją jeszcze dłuuugo (już mam napisany 30 rozdział!).
Do Ciebie na pewno zajrzę. Mam nadzieję, że znajdę czas, ale jak tylko jakoś uda mi się coś wykombinować, to wpadnę ^^
Dzięki wielkie za wszystkie miłe słowa i do zobaczenia!
Pozdrawiam, Meg :*
Witam piękną. Z każdym rozdziałem coraz bardziej zaczynam uwielbiać Twojego bloga. Mam nadzieję, że Elisabeth znajdzie bezpiecznie syna i dotrze na statek. Rina. Fajna laska. Podoba mi się. I jeszcze Andreas XD. Czyży przyszły ukochany Julii? Jack sobie poradzi. On miałby nie uciec?! Jak zawsze czekam na nowy rozdział :3
OdpowiedzUsuńPrzyszły ukochany Julii? XDDD WOW no to mi nie przyszło do głowy, ale w sumie logiczne że można tak pomyśleć :P dzięki wielkie za komentarz ^^
UsuńTwój blog jest naprawdę bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na niego dosyć niedawno, więc mam dużo
do nadrabiania. No nic, czeka mnie dosyć miły dzień :)
Ach, dziękuję bardzo :) Zapraszam a do czytania ^^
UsuńNa prośbę prezenterki pewnego wspaniałego serialu komentuję XD
OdpowiedzUsuńRozdzialik spoko i tak dalej. Racz powiedzieć kimże jest ten tajemniczy człowiek, Andreas? Może przybył z krainy jednorożców? o.o A Jacka mogli tam powiesić. I tak byś go wskrzesiła a miałabym satysfakcję XD i Elizabeth też.
GWIEZDNE WOJNY! Jedi są fajni. A przynajmniej niektórzy.
Czekam nn.
NMBZT!
Ten komentarz jest tak odkrywczy, że aż nie wiem co mam powiedzieć XD Uważaj, no jak zabijesz Jacka to ja też kogoś zabiję! Nie musimy chyba tego wyjaśniać :)
UsuńNa początek dziękuję za szczery komentarz na blogu. Mimo, że ty nie będziesz moją czytelniczką, ja tu zostanę i dalej będę czytać. Lubię to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie. Miło wiedzieć, że ten rozdział był dedykowany mojej osobie.
Wracając do opowieści. Intryguje mnie postać Riny, jej wygląd, sposób bycia oraz wiedza. Zupełnie jakby widziała, co robiła Julia z celi. Chłopak też jest ciekawą postacią. Zastanawiam się co wyniknie ze współpracy tej niespójnej trójki.
Nie rozumiem dlaczego Jack tak bardzo uparł się, aby zostać w celi i walczyć sam ze strażnikami. Jeśli nie da im rady, czeka go pewna śmierć.
Elizabeth ma naprawdę duży posłuch wśród piratów, skoro cała załoga została z nią, zamiast iść za nieznajomą. Szkoda tylko, że jej syn nie odziedziczył po matce odwagi i determinacji. Woli ukrywać się w bezpiecznym miejscu, niż walczyć i szukać matki.
Pozdrawiam serdecznie i obiecuję pojawić się następnym razem.