Julia zamrugała oczami, a po chwili
podniosła się do pozycji siedzącej.
Znajdowała się w średniej wielkości
pomieszczeniu. Ściany były zrobione z połączonych ze sobą kamieni.
Gdzieniegdzie usytuowane było małe okienko, przez które wpadała smuga ciepłego światła.
Niestety, było zbyt małe, aby ktokolwiek mógł się przez nie przecisnąć. Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że siedzi w celi więziennej: z każdej strony otoczona
była żelaznymi kratami. Na szczęście nie była tutaj sama – po jej lewej
stronie, zwinięta na sianie, spała Angelika. Po prawej jakiś nieznany przez nią
koleś, którego twarz miała bliskie spotkanie z sianem. Przed oczami miała
kolejne trzy więzienia, które od jej dzieliła na około metr szeroka ścieżka.
Był tam Jack, Rlizabeth i Gibbs – każdy oddzielony od siebie kratami.
Spróbowała się podnieść, ale
zakręciło jej się w głowie. Opadła z powrotem na siano. Siano, tak, ona też je
miała. Właściwie było w każdej z celi. Sekundę później zorientowała się, jak
jest jej przeraźliwie zimno. Musieli być wciąż w La Calle.
Objęła się ramionami i westchnęła.
Siano jednak nie było głupim pomysłem. Jednak nie mogła ciągle wygrzewać się i
siedzieć w miejscu – w filmach zawsze próbowali się wydostać na zewnątrz. Czemu
nie zastosować tej reguły?
Podniosła się i szarpnęła kraty.
Zauważyła, że wciąż ma na palcu pierścień-torbę. To dodało jej wigoru.
– Durne więzienie! No ruszcie się,
przebrzydłe, stare kraty!
Szarpała się z tym jeszcze chwilę,
ale nie odniosła skutku. Po chwili westchnęła, rzucając kilka przekleństw.
– Uwierz mi, próbowałem. Nie działa.
– Usłyszała męski głos i natychmiast podskoczyła do góry. Ach, no tak. To
pewnie ten koleś z twarzą w sianie.
Miał dogłębnie czarne oczy, które od
razu przykuły jej uwagę. Było w nich coś dziwnego… W każdym razie jego włosy
były tak samo ciemne jak narząd wzroku i sięgały mu do ramion. Twarz miał
kształtną, jak na standardy XXI wieku. Musiał dużo trenować, bo posiadał sylwetkę
idealnie umięśnionego mężczyzny. W sumie nie wyglądał na więcej niż 18 lat.
Jego luźna, porwana biała koszula odkrywała gładki tors, na którym widniała
wielka, czerwona rana, na szczęście już nie krwawiła.
– O... To ty nie śpisz? – spytała,
kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć.
– Nie, niestety. Siedzę w tym
zapchlonym miejscu od dwóch dni i nie potrafię się wydostać. Co za ironia.
–Skrzywił się.
Julia postanowiła tutaj zakończyć tę
jakże ekscytującą rozmowę. Ton jego głosu wskazywał na to, że chłopak zazwyczaj
nie siedzi w więzieniach...
Angelika przekręciła się w sąsiedniej
celi i otworzyła oczy.
– Cudownie. Jak ja uwielbiam więzienie!
– westchnęła.
– Jak już wrócimy na Perłę – wtrącił
się Jack, który najwyraźniej już się obudził i teraz leżał na sianie jak król
na tronie – Mogę zafundować ci tydzień w luksusowych celach pod moim dowództwem!
– Uspokójcie się! – Przewróciła
oczami Revellon. – Musimy się stąd wydostać a nie gadać.
– No co ty nie powiesz?! – Poderwała
się Elizabeth – Musimy znaleźć Jacka! Jest sam w tym przeklętym La Calle. Kto
wie, co mu teraz zrobią.
No tak, prawda. Straż może szukać
dziesięciolatka, który przebywał w obecności strasznych piratów, posądzonych o
nic. Niech szlag trafi tego durnego Hectora, uciekł! Akurat on! Wszyscy
pozostali siedzieli w klatkach.
– Nadal mamy busolę – wtrącił się
Gibbs.
– Co nam da busola, skoro nawet nie
potrafi nas doprowadzić do wskazówek… – Malon spojrzała niepewnie na Turner,
ale blondynka wyglądała, jakby spodziewała się, czego szukają.
Wzrok Julii padł na siedzącego w
kącie czarnookiego chłopaka. Głęboko nad czymś myślał. Właściwie nikt nie miał
żadnego pomysłu, jak stąd wyjść. Jack zaczął gadać o tym Williamie, którego
spotkała na „Latającym Holendrze”. Dowiedziała się, że był zwykłym kowalem,
który potrafił wyjąć takie kraty z zawiasów, gdy to Sparrow był uwięziony Port Royal…
Dalej nie słuchała. Wbiła wzrok w
kamienie, z których zrobiony był budynek. Niby zwykła litosfera, ale jednak…
Ile minerałów potrzeba było, aby coś takiego powstało? Ile lat powstawały te
skały?
Jej uwagę przykuł nagle jeden z
kamieni. Wyglądał jakby dopiero co go dodano do konstrukcji… Jego biały kolor
był niemal nieskazitelny, niepobrudzony żadnym kurzem czy czymś innym.
Zanim jednak zdążyła cokolwiek z tym
zrobić, do środka weszli kobieta. Ubrana była w długą czerwoną suknię z
koronką. Duży dekolt odsłaniał delikatną skórę dziewczyny i jej bladą erę.
Włosy miała w kolorze aksamitnego brązu.
Jej duże oczy i pełne usta świetnie ze sobą współgrały i czyniły ją
piękną, wręcz idealną, może dwudziestolatką.
– Świetnie, mamy naszych jeńców. Co,
podoba wam się nowy dom? – Jej głos ociekał jadem, ale był bardzo ładny i
pociągający. – Niestety, nie pozostaniecie tu na długo – Przejechała palcem po
szyi, co symbolizowało śmierć.
– Oj, skarbie, ale co ja ci zrobiłem?
Albo wiesz co, mam pomysł! Wydam ci w ręce bardzo cenny skarb, a ty mnie wypuścisz! Co ty na to? – Odezwał
się Jack.
– Jak śmiesz! Nie masz żadnego
skarbu! Cała broń i pieniądze zostały ci odebrane. – Tamta złożyła ręce na
piersi, co Julii trochę przypomniało obrażoną księżniczkę z jakiegoś filmu.
– Jak to nie? Ta tutaj świetnie się
nada na służącą! Jest moją… Załogą!
– CO?! – Oburzyła się Revellon,
widząc, że Sparrow na nią wskazuje. No dobrze, mogła zaakceptować jego okropne
zwyczaje i dziwne rozumowanie, ale posługiwanie sią nią jak kartą przetargową…
Są jakieś granice.
– Słuchaj, nic mnie nie obchodzi
jakaś dziewczyneczka. – Zmarszczyła brwi – Przygotujcie się na egzekucję dziś
wieczorem. Aha, i gdzie ten szczur Barbossa?
– Właśnie o tym mówimy. Nie było nas
w jego załodze! – Odezwała się Julia, wciąż nie mogąc przyjąć do wiadomości
tego, że została skazana na śmierć za
coś, czego tak naprawdę nie zrobiła. – Nie mamy pojęcia!
Aksamitna dama fuknęła pod nosem, po
czym wyszła bez słowa, chyba nie zmieniając niestety swojej decyzji. Chłopak w
czarnych włosach spojrzał w małe okienko. W jego czarnych oczach dostrzegła
coś, co wydało jej się tak bliskie… Tęsknota za domem. Angelika bawiła się
źdźbłem siana, Gibbs przyglądał się busoli, Elizabeth siedziała w kącie i
milczała, natomiast Jack był jak najbardziej ożywiony – dokładnie studiował każdy
najmniejszy fragment swojej celi.
– Słuchajcie, musimy walczyć. Nie poddamy
się chyba teraz, prawda? Znajdziemy wyjście! Te kraty nie są niezniszczalne. A
mamy do osiągnięcia cel. Mamy do odnalezienia niesamowitą rzecz, która da nam
to, czego najbardziej pragniemy. – Pokrzepiła ich Elizabeth. W oczach miała
niesamowite iskierki nadziei, które mimo wszystko dodawały nieco otuchy. – Ta cała
„księżniczka” Anna jest słaba. Władzę daje jej Deveron. Albo jej ojciec, Henry
Richard Brookley. Jeśli jakimś sposobem odetniemy ją od tych pałaców, będzie
nikim. Zwykłą, rozkapryszoną idiotką.
– Świetnie to ujęłaś! Będę to
wykorzystywał – mruknął Sparrow.
„Ale to było suche”, pomyślała z
zażenowaniem siedemnastolatka. Niestety nic nie wniosło do tej jakże inteligentnej
operacji „WYDOSTANIEMY SIĘ Z WIĘZIENIA”. Chociaż to co powiedziała Turner mogło
być przydatne. Szkoda, że nie mieli żadnej możliwości działania.
Spojrzała jeszcze raz na ten dziwny,
biały kamień. Coś było tam napisane… Podczołgała się i przeczytała: „.ogetteL akwózaksw azswreip tsej oT”. Super, czy to pisał jakiś
analfabeta?
Jednak było to coś niepokojącego.
Dotknęła białego kamienia… I wyjęła go ze struktury. Na odwrocie widniał jakiś
napis, ale literki były tak małe, że trudno było je odczytać. Skała była
wielkości mniej więcej pięści dziecka. Revellon czuła potrzebę zatrzymania tego
czegoś. Może po prostu nie umiała
znaleźć przekazu tego... kamienia?
Niestety nie zdążyła nawet pomyśleć,
bo na schodach prowadzących do celi usłyszano kroki. Julia niewiele myśląc wsadziła
sobie kamień do kieszeni.
– To co, chcecie się stąd wyrwać? –
Usłyszeli kobiecy głos.
~♠~
Jack szedł nieśmiało wąską uliczką w
kierunku Północnego Rynku w La Calle. Po incydencie w barze poczuł, że jego
mama ma też swoja waleczną i mroczną stronę. Oczywiście, że się przestraszył.
Które dziecko postąpiłoby inaczej? Ale mimo to martwił się o Elizabeth. Byli w
końcu rodziną. Nieidealną, ale byli. Teraz musiał tylko wrócić do domu i wtulić
się w ciepły koc, porozmawiać z Orą i dziadkiem, może poprosić ich o pomoc…
Przecież strażnicy zabrali mamę.
Jego oczom ukazała się dobrze znana
uliczka, na której mieszkał całe życie. Było już całkiem ciemno i trochę go to
przerażało, ale dotarł na miejsce i zapukał do środka. Cisza. Drugi raz –
cisza.
Zaczął się poważnie zastanawiać, czy
dobrze zrobił. Gdy tylko mama kazała mu uciekać, schował się w jakiejś starej
beczce. Gdy już wyszli, wszystko wróciło do normy – hulanki nadal trwały w
najlepsze. Wtedy też to pospiesznie uciekł z zatłoczonego miejsca.
Przedzierając się przez śnieżne zaspy, dotarł najpierw do posiadłości
przyjaciółki Ory – Kamili, ale nie zastał jej w domu. Potem uciekał przed
jakimiś psychicznymi alkoholikami, aż wreszcie doczołgał się do swojego domu…
Pytanie tylko, czy ktokolwiek tam jest.
Usłyszał stukanie drewnianych butów
na skrzypiącej, starej podłodze. Dobrze to znał – Ora chodziła tak co ranek,
przynosząc na śniadanie ciepły chleb od Kamili. Jej rodzice mieli piekarnię i
sprzedawali pyszne wypieki. Czasami dostawał od nich rogala za darmo… Ale czy
dzisiaj te stukoczące buty to na pewno była siedemnastoletnia, grubsza kobieta?
Klamka poruszyła się i w progu stanęła…
Tak, Ora.
– Jackie? Co ty tutaj robisz? Co z
mamą? – Spytała opiekuńczo.
– Stało się coś strasznego… Wszystko
i opowiem, ale musimy opowiedzieć całą strategię. Chyba wiem gdzie zabrali moją
mamę.
~~~~~~~~~~****************~~~~~~~~~~~~
Zapomniałam wstawić wczoraj.
Nie sprawdzałam błędów.
Obrazka szukałam długo.
Do zobaczenia!
Zapomniałam wstawić wczoraj.
Nie sprawdzałam błędów.
Obrazka szukałam długo.
Do zobaczenia!
Jak na piratów to ta załoga ma niewiele pomysłów na wydostanie się z niewoli i ucieczkę przed śmiercią. Ten dodatkowy więzień przykuł moją uwagę i liczę na jego udział w kolejnym opowiadaniu. Ciekawi mnie ten kamień, który znalazła Julia z celi. Tak, przeczytałam poprawie napis, który na nim widniał. To żadna sztuka czytać od tyłu.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i mniej literówek. Pozdrawiam z lenaskołowska.blogspot.com
Więzienie to zdecydowanie miejsce, które pasuje klimatem do takiego świata piratów, chociaż myślę, że bardziej spodobało im się gdyby żeglowali gdzieś po morzach i oceanach. Wolność bez ograniczeń.
OdpowiedzUsuńTo już 24 rozdział!! Jak to wszystko szybko mija. Jakbyś tak wstawiała rozdział co tydzień jak dotychczas to do wakacji pojawiłoby się jeszcze 20 rozdziałów. Jej :D
Julia to moja ulubiona postać wraz z Elizabeth no i powiem, że w sumie Sparrowa też lubię za to, że jest takim śmieszkiem.
Fajny wątek z tym nieznajomym więźniem. Może jak Sparrow wpadnie na genialny plan ucieczki to on się do nich przyłączy. A może coś z Revellon ten teges. :)
Czy ty też tak bardzo chcesz już wiosnę? Bo ja ogólnie lubię zimę ale ten stale leżący brudny śnieg juz powoli zaczyna mnie denerwować i irytować. :/
Niech Moc Jedi i Sparrowa będzie z Tobą!
♡♥♡
Ja tam czekam na lato, bo wiosny nienawidzę. Po prostu nie mogłam znieść jak byłam mała że wszyscy "o taka piękna wiosenka", a przecież wiosna to kupa błota i deszczu XD Trzeba mieć szczęście, że urodziło się kilka dni przed pierwszym dniem wiosny :P Ale zima mnie też już wkurza, bo leży zamarznięty lód-błoto-śnieg-ziemia... Cóż, z tymi ucieczkami to jeszcze się zdziwisz, oj, zdziwisz... :)
UsuńTrzymaj się! <3
A ja jestem przeciwieństwem. :D Kocham wiosnę, a za to lato lubię tylko ze względu na wakacje. Nienawidzę upałów, dla mnie znośna temperatura to tak ok. 25 stopni.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. ♡
O kurcze! W co oni się wpakowali. Więzienie. Jack jak zawsze posiada dobry humor... nawet w obliczu śmierci. Stary z takim to można konie kraść. Anna jak zawsze wkurzająca. Mam nadzieję, że dostanie kiedyś porządnego kopa. A ja wiem co jest napisane na tym kamieniu! :3
OdpowiedzUsuńBiedny Jack tak wiele przeszedł :/
Jak zawsze piękne opisy :3
Zapraszam do mnie :D