Znowu to samo – sylwetka znajomego mężczyzny. Jego dziwna, charakterystyczna twarz.
W drodze do najbliższego tandetnego
baru, którym okazał się „Gościniec Barry’ego”, Elizabeth rozglądała się
bacznie, wypatrując tegoż człowieka. Jeśli to był on… Wiedziała, po co tu
przybył. Znowu musiał kombinować. Swoją sytuację bardzo trafnie mogła podsumować słowem "problem".
Dziwnie było jej zabierać Jacka w
takie zapchlone miejsca jak „Gościniec”, ale nie miała wyjścia. Poza
tym… Trochę ją denerwowało, że niektórzy mężczyźni z jej załogi dziwnie zerkali
na jej synka. Co, dziesięciolatek w załodze piratów – czy to powinno
kogokolwiek dziwić?
Mary śmiało pociągnęła za klamkę
grubych, drewnianych drzwi. Od razu uderzył ich zapach niemytych od dłuższego
czasu podłóg, piratów, którzy nie zażywali prysznica od trzech tygodni i tym podobnych. W
oczach małego Turnera Elizabeth dostrzegła cień przerażenia, ale szybko to
ukrył. Wiedziała, że starał się zachowywać dzielnie.
Weszli do środka.
Istnieją trzy rodzaje Okropnych
Pirackich Knajp: pierwsza jest najbardziej łagodna – ludzie siedzą, upici,
czasem coś krzyczą, muzykanci brzdąkają na rozstrojonych instrumentach. Druga
jest o poziom gorsza: roznegliżowane kelnerki uganiają się za pijakami, nosząc
kufle piwa i powodując ogólne zamieszanie. Ale ta trzecia oprócz tego
wszystkiego, jest przepełniona nieuzasadnionymi bójkami, strzelaniem do siebie
z pistoletów i innymi bardzo, BARDZO dziwnymi rzeczami. Jak można się łatwo
domyślić, trafili właśnie do tej trzeciej knajpy.
Turner od razu zauważyła brzydką
twarz Barbossy, siedzącego przy jednym ze stolików. Jednak nie był sam – tam
był jeszcze ten człowiek. Teraz już
była pewna, że to on. Widziała go na targu, ale nie mogła uwierzyć, że
przybył aż tu. No dobrze, nie mogła powiedzieć, że nie chciała się z nim
spotkać. Tęskniła, to prawda, ale jeśli tutaj przybył to powód był jasny –
wskazówka Lettego.
– Jack Sparrow! – Krzyknęła trochę zbyt głośno, ale i tak nikt, oprócz
samego Kapitana Perły, nie zwrócił na nią uwagi.
– Elizabeth Swann! Czy może raczej…
Turner!
Wyszczerzył się, zrywając z miejsca i podbiegł
do kobiety. Zastygli na chwilę w morderczym uścisku, po czym Sparrow zwrócił
swój wzrok ku małemu chłopcu o czarnych oczach.
– A co my tu mamy? Zrobiliście sobie
z Williamem dzieciaka? Ooo, ależ dawno nie prowadziliśmy porządnej rozmowy! –
dodał.
Blondynka poczuła, że się rumieni i
odparła tylko coś w stylu „Mhm…”. Czasem nie mogła się nadziwić, jak wielkim
nietaktem wykazywał się Jack. Nic a nic się nie zmienił – te same wiecznie
rozbiegane oczy, ten sam irytujący uśmieszek pirata.
– Och, jak mogłem zapomnieć!
Wyrwał się, pchając ku Elizabeth
dość wysoką brunetkę, która – gołym okiem dostrzec by można – była pociągającą
piratką. Nie dało się jednak nie dostrzec determinacji i niezależności w jej
oczach – czegoś, czego od zawsze uczyła się Swann, ale do dziś dzień nie
potrafiła w pełni nad sobą zapanować.
– Drogie panie, pragnę was sobie
przedstawić. Elizabeth Swann-Turner-Czy-Jak-Ci-Tam-Teraz – to jest Angelika
Malon. Angeliko Malon, to jest Elizabeth Swann-Turner-Czy-Jak-Jej-Tam-Teraz. –
Skłonił się nisko, chwiejąc się lekko. Niepewnie podały sobie ręce, a blondynka
zanotowała w pamięci, że dziś wieczorem udusi tego durnia.
Niestety, nie przewidziała faktów.
~♠~
Jack siedział cicho u boku matki,
która prowadziła zawzięte dyskusje na jakieś dziwne, niezrozumiałe dla niego
tematy o piratach. Mary, ta fajna dziewczyna, która pomagała mu w pakowaniu się,
gdzieś zniknęła. W ogóle, cała załoga gdzieś zniknęła. Ten bar był dziwny:
starał się nie patrzeć na pijanych piratów, którzy strzelali do siebie i
oblewali się wzajemnie alkoholem.
– Czarna Perła, co? Jest w zupełnie
innym porcie. – Odezwał się mężczyzna w czarnych włosach, który miał takie same
imię jak Jack.
– Ech, Sparrow – roześmiał się
Barbossa – Przecież dobrze wiesz, że ci jej nie zabiorę po raz kolejny. Czyżby
strach cię obleciał? No, powiedz, kiedy ostatnio widziałeś swoją Perełkę?
Tamten zrobił dziwną minę, ale Turner
nic nie rozumiał z tej ich paplaniny, spojrzał więc w innym kierunku. Przez
okno zobaczył mężczyzn w czerwonych mundurach, którzy trzymali w rękach długie
karabiny, a przy pasie mieli przyczepione miecze.
Nie spodziewał się, że właśnie ci
mężczyźni wpadną do baru. Gdyby nie jedna dziewczyna…
~♠~
Angelika siedziała obok Julii i
zastanawiała się, co się stało tej chudej blondynce. Siedziała cicho jak grób,
nerwowym wzrokiem błądząc po twarzach klientów „Gościńca”. Coś musiało ją
niepokoić. A może po prostu znalazła się w dziwnym położeniu? Cóż, jakby nie
patrzeć, syn Elizabeth był jedynym (poza Revellon) niepełnoletnim członkiem
załogi…
Malon zlustrowała wzrokiem tę blond
kapitan, Elizabeth. Ponoć była królem Trybunału Braci… Ale nie tak ją sobie wyobrażała. Cóż,
nie każdy jest tym, na kogo wygląda, powtarzała w myślach. Chociaż piraci… No i jeszcze ten cały
durny trybunał. Po co w ogóle powstał? Cieszyła się, że ona nigdy się nie
mieszała w te sprawy. Słyszała co nieco o tamtym zgromadzeniu.
Elizabeth spojrzała wymownie w sufit,
gdy po raz kolejny Jack i Barbossa rozpoczęli kłótnię o Czarną Perłę. Hector
oczywiście posiadał już własny statek, ale: 1) Był pijany; 2) Im więcej tym
lepiej, a z czasem może stworzy nawet własną flotę. Angelika powoli też miała
już dość.
– Nie martw się, ja przeżywałam o to
całą wojnę. – Odezwała się w końcu Turner. – W czasach, kiedy byłam jeszcze
szlachcianką… Cóż, powiedzmy, że Jack i Barbossa nie byli najlepszymi
przyjaciółmi.
– Mhm. – Mruknęła brunetka, kładąc
rękę na brudnym stole. – Od dawna się znacie?
– Tak, od… trzynastu lat. –
Zmarszczyła czoło, jakby dopiero sobie uświadomiła, ile czasu minęło od tamtego
dziwacznego dnia. – W tamtych czasach życie było o wiele prostsze.
Angelika skrzywiła się, przypominając
sobie swoje „13 lat temu”. Była
wówczas w zakonie, chciała zostać porządnym człowiekiem. Ach, aż do dnia, w
którym napadnięto klasztor i porwano siostry jako zakładniczki. Musiała trafić
na Sparrowa.
Usłyszała nieznaczny zgrzyt. Albo
skrzypnięcie… czegoś… Niepirackiego. Rozejrzała się, a jej wzrok padł na w
połowie wybitą szybkę, pokrytą grubą warstwą kurzu. Oddział mężczyzn w
wojskowych mundurach przemierzało ulice.
– Barbossa. Co oni tu robią. –
Spytała stanowczo, mając wrażenie, że stary kapitan już dobrze wie, o co
chodzi.
– Aa… E! Tych kilku przyjaciół chcą
coś od nas za porwanie jakiejś tam damulki… Hahaha! – Śmiał się jak głupi, a
sześć promili w jego krwi pracowało na najwyższych obrotach.
– Gliny! Zbieramy się! – Zdążyła
jedynie krzyknąć, ponieważ właśnie w tej chwili do baru wpadło kilku niemile
widzianych gości.
To działo się jak przez mgłę. Ludzie
uciekali, krzyczeli, rzucali w oddział wszystkim, co mieli pod ręką – oni
jednak zmierzali w stronę Barbossy.
– Jack! Uciekaj! Ukryj się… Uciekaj!
– Wrzasnęła Elizabeth, a chłopiec pobiegł. Hector nie zamierzał odpuścić i
również ruszył przed siebie.
– Stać! Jesteście zatrzymani! –
Wrzasnął ktoś z wojskowych.
– Wiesz gdzie mam twoje zatrzymanie?
– Uśmiechnął się do niego Sparrow, po czym uniósł kolano, z całej siły
uderzając go właśnie… tak. – Tutaj.
– Wiesz co – odezwała się Angelika –
Dobre to było. Miewasz przebłyski geniuszu.
Zwijający się z bólu facet zawył, ale
reszta jego kolegów nie odpuściła tak łatwo. No i się zaczęło.
W ruch poszło właściwie wszystko –
miecze, krzesła, pistolety, noże, buty, pięści… Po prostu rozpętała się typowa
piracka bitwa. Malon kątem oka dostrzegła Elizabeth, która walczyła jak demon.
Niestety, była cholernie dobra. Zapisała w głowie, że muszą się kiedyś
zmierzyć.
Odbiła cięcie miecza za pomocą
kawałka drewna. Przeskoczyła nad beczką z winem. Wyżywała się na wszystkich
mundurowych, odpłacając się za zdrady, głupotę, upartość i chciwość królowi. Co
z tego, że nawet go nie znała? Co z tego, że nic jej nie zrobił? Każdy władca
jest co najmniej dziesięć razy gorszy niż najgorszy pirat. Królowie to durni
tchórze.
Julia cofała się coraz bardziej, nie
wiedzieć czemu w ogóle nie atakując. Angelika miała wrażenie, że Revellon nie
chce zrobić krzywdy tym psom… Ale czy to możliwe?
– Julia! Uważaj… – niestety, było za
późno. Jeden z mundurowych podszedł do siedemnastolatki od tyłu i uderzył ją w
tył głowy strzelbą, tak, że upadła na ziemię nieprzytomna.
Następne, co pamiętała Angelika, to
rozmywający się obraz, a następnie całkowita ciemność.
~~~~~~~~~*******~~~~~~~~~~
Dzień dobry!
Nie sądziłam wcześniej, że ten rozdział tak mi się spodoba, ale jest faktycznie spoko O.o
Byłam dziś w kinie na bajce "Ballerina" i serdecznie polecam xD Oprócz tego to... chyba nic nie mam do dodania, także do zobaczenia!
Dzień dobry!
Nie sądziłam wcześniej, że ten rozdział tak mi się spodoba, ale jest faktycznie spoko O.o
Byłam dziś w kinie na bajce "Ballerina" i serdecznie polecam xD Oprócz tego to... chyba nic nie mam do dodania, także do zobaczenia!
Elizabeth! Ja ci pomogę udusić Jacka! Kij, ze Magda i tak go potem ożywi swą "magiczną mocą" :P Możemy go zabijać non stop.
OdpowiedzUsuńHmm. Ej, czy jakby polaś piratów wodą z mydłem, to by poumierali? Będzie trzeba sprawdzić... Buahahahahaha!!!! Szykujcie cysternę z wodą i ciężarówkę domestosa!!!!!
Ja też chcę na Ballerinę. Ale byłam na Vaianie. I jutro idę na Sing. Więc będzie ciekawie (wtajemniczeni wiedzą czemu xd)
Ej, a gliny to nie jest bardziej współczesne określenie? Po za tym wojskowi-policjanci... ciekawy świat.
Czekam nn.
NMBZT!
O kurcze! Ten rozdział to majstersztyk! Ta akcja, ta rozmowa, te opisy, te emocje i w samym środku kapitan Sparrow! I przebieg tej bitwy! Buty, latające krzesła, pijany piraci z pistoletami... chciałabym to zobaczyć! Elisabeth jest ekstra laską! Ona to potrafi dobrze walczyć!
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na nowego bloga
opowiadanielilibat.blogspot.com
Nowy blog! :O
UsuńA ja siedzę z telefonem i muszę się myć, więc to nie sen! Zaraz zajrzę i dzięki za miłe słowa! A 27 rozdział będzie jeszcze...
To znaczy, pod względem akcji, myślę, że może Ci się spodobać :)
Czekam ;)
UsuńGenialne zdjęcie na początku XD
Nie ma to jak porządna jadka z mundurowymi. Aż sama chciałabym tam stanąć i okładać ludzi wokół belami. Widzę że Elizabeth w gronie piratów jest legendą choć nie każdy wie jak wygląda naprawdę. Ech i ten komentarz Jacka o swoim młodszym imienniku. Ten to ma wyczucie. Czekam na następny rozdział. Gdzie oni zabrali Julię? Pozdrawiam z lenaskolowska.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńRozdział super, najbardziej podoba mi się końcówka. Lubię jak dużo się dzieje, a potyczka piratów z żołnierzami wyszła Ci super.
Serio Jack i Eliza znają się już 13 lat?!
Powiem Ci, że takie pirackie knajpy mnie intrygują, ale w sumie nie wiem czemu skoro to sam alkohol, pijani ludzie i inne dziwne rzeczy. Ale wiesz takie knajpy z dość specyficznym klimatem mają to coś weźmy na przykład właśnie Gościniec albo Kantyne Mos Eisley.... Co ja w ogóle pisze??
Biedny Jack, to jeszcze dziecko a musiał przebywać w takim towarzystwie.
Jakby co to nie zauważyłam żadnych literówek czy czegoś w tym stylu.
Do następnego rozdziału :**
N.W.
No, Jack i Liz znają się już 10 lat. Z tego co wiem to chronologia się nawet z grubsza zgadza z kanonem, bo... no. W każdym razie tak XDD
UsuńNo widzisz, taka tam mała wojna w barze xd Teraz zaczną się moje najlepsze rozdziały! Jej!
NMBZT!
Trzymaj się :*
Dla mnie i tak w każdej serii najlepsza była Keira Knightley ale ostatnia cześć Piratow jak dla mnie strasznie słaba
OdpowiedzUsuń