– Co ty wyprawiasz? –
Angelica złapała Jacka za kołnierz, przystawiając mu nóż do gardła. Miała tego
dosyć. Już powoli zaczynała żałować, że zabrała się ze Sparrowem. – Ta
dziewczyna jest niebezpieczna! A ty, zamiast interweniować, bawisz się w
najlepsze! – Pchnęła go w kierunku ściany.
– Rumu? – przystawił
jej przed nos butelkę z alkoholem. Malon chwyciła ją, po czym z całej siły
rzuciła o ziemię. Drobinki szkła rozsypały się po pokładzie.
– Nie żartuj sobie ze
mnie. – warknęła.
– Ależ skąd! Nie śmiał bym. – Oberwał z liścia.
– Widziałeś przecież,
co stało się z busolą. Ta cała Julia może znać coś, co jest poza zasięgiem nawet twojego
kompasu. – W jej głosie słychać było nutę satysfakcji. Wbrew pozorom cieszyła
się z tego, że istnieje coś, czego nie wie Jack.
– No to sobie weź tą
dziewczynę. O, mam kurs – stwierdził. – Gibbs, skręćmy nieco na zachód! –
Kompan posłusznie wykonał polecenie.
– Czego szukasz,
Sparrow? – Twarz Angeliki znalazła się niebezpiecznie blisko twarzy Jacka. –
Wiem dobrze, że jesteś zagubiony. – na jej ustach pojawił się wrogi uśmieszek.
– Może wreszcie ci się w tym pustym łbie poprzewracało i widzisz, jak puste są
twoje cele?
– Szukam wskazówki
Lettego. – odparł, bawiąc się pustą już butelką rumu – Pierwszej z pięciu.
Wprawdzie nie jestem do końca pewien, czym jest skarb Lettego, ale istnieją
pewne legendy…
– Sama ci je
opowiadałam – odsunęła się od niego, a cały jej gniew wyparował. Nie cierpiała,
jak to robił. Sparrow miał dar cofania całej złości Angeliki w jednej
sekundzie. Owijał ją sobie wokół palca, a ona mu na to pozwalała. Jednak nie
mogła teraz mu tego pokazać.
Hej,
ho! Kto wesoło patrzy w jutro, kto?
Hej,
ho! Kto widzi dobro, zło?
Marynarz
stary młodnieje,
Młoda
niewiasta dobro sieje,
Tu
przybyć musiała,
Duszę
swą ofiarowała.
Hej,
ho! Zabłąkana dusza blednie…
Hej,
ho! Drogą jest przepowiednia.
Skarb
cenny, cenniejszy niż złoto i niebo!
Posiadać
go może wybraniec Lettego…
Hej,
ho!
Cudowne dźwięki starej
pieśni wydobyły się z ust Malon.
– To musi coś oznaczać,
jak na mój gust. To może płyńmy po tę wskazówkę! – W Jacku zapaliła się lampka
chciwości.
Otworzył busolę.
Wskazywała północ.
– Zmieniłem zdanie!
Płyniemy na północ! Tam musi być wskazówka. – Teraz był tego pewien. Kompas ani
trochę nie poruszył igłą. Angelica została w tyle, teraz liczył się tylko
skarb.
~♠~
Po policzkach Anny
spływały wielkie łzy. Właśnie została haniebnie porwana, poniżona i pobita. Ci
wstrętni piraci… gdyby tylko był tu Chris! Mieli się pobrać już za kilka dni.
Ale czy to miało
jakiekolwiek znaczenie? I tak zginie z głodu i z pragnienia. Była na jakimś
obślizgłym statku wśród piratów. Brookley nienawidziła
piratów. Nie dbali o higienę osobistą, zachowywali się poniżej poziomu kultury,
okropnie śmierdzieli i nie mieli szacunku dla dam.
Drzwiczki od więziennej
celi otwarły się, a do środka wszedł pirat.
Anna nigdy nie widziała
pirata na żywo, nie licząc ostatniego razu, kiedy to została porwana. Ten miał
ohydnie żółte zęby, rzadką brodę, krzywą, pomarszczoną twarz i malutkie,
obrzydliwe oczka. Jakby tego wszystkiego było mało, był odrażający zapachem.
– Czego chcesz?! –
oburzyła się, gdy ten wszedł do środka. Gwałtownie wstała i oparła się o
ścianę.
Hector zaśmiał się
sucho.
– Spokojnie. Gdybym
chciał cię zabić, zrobiłbym to na miejscu, w Port Royal. – jego ciężkie kroki
powodowały skrzypienie podłogi – Chciałbym raczej… zawrzeć umowę, jakby to
ująć.
Brookley nie miała
najmniejszej ochoty zawierać jakiekolwiek umowy. Tym bardziej z tym dziadem.
– Nie mam ochoty zawierać z tobą umów. – warknęła, na co Barbossa
znów się zaśmiał.
– Nic nie wiesz o
piratach, perełeczko. A teraz ruszaj się, zjemy kolację! – uśmiechnął się, na
co Anna spojrzała z odrazą.
– Nie jestem głodna. I
nie jem takich tłustych potraw jak wy.
– Cóż, w takim razie…
Ty będziesz naszą potrawą – Mówiąc to wyciągnął słynną „Szablę Czarnobrodego”.
Dziewczyna drgnęła. W
końcu zmuszona była pójść za kapitanem.
– Dobrze więc. – spuściła
głowę. Była zbyt słaba. Nie umiała się obchodzić z takimi przypadkami jak
Hector.
– Wiedziałem że się
zgodzisz. Chodź, chodź.
Zaprowadzono ją do
nawet sporego pomieszczenia, w którym miała odbyć się kolacja. Ku jej
zaskoczeniu stoły były pozastawiane po brzegi świeżymi owocami, warzywami i
mięsem. Wszystko było kulturalnie podane.
Dwudziestolatka
otworzyła usta. Stała tak dobre kilka sekund, po czym przypomniała sobie, z
jakiego powodu tu jest. Jej honor został splamiony, nie ma powodów do
wdzięczności.
– Cóż, uczta musi mieć
smak, nie tylko wygląd. – skrzyżowała ręce na piersi.
Barbossę to bawiło. Ta „księżniczka”
nie miała zielonego pojęcia o życiu poza pałacami. Uważała zniewagę za wielkie
przestępstwo. W pirackim świecie była to normalność. Aby przetrwać należało potrafić
się odgryźć. Zemścić. Ta damulka
będzie miała poważne problemy.
Właściwie po co ją tu
sprowadził?
Wiązało się to z
pewną przepowiednią, którą otrzymał od przemytników na Tortudze…
~♠~
Julia siedziała
skulona w kącie, między workami ze zbożem. Przyglądała się hucznej balandze,
którą urządził Kapitan. Pijana załoga śpiewała stare pieśni, śmiała się i
jeszcze raz piła. Rum był wszędzie, nawet ona dostała butelkę. Oczywiście nie
wzięła ani łyka. Była niepełnoletnia. Ale im to nie przeszkadzało. Pili w
zaparte.
Zastanowiła się,
czemu akurat ona tu trafiła. Miała być to jakaś kara? Ale za co? Raczej nie
zrobiła nic aż tak złego. Fakt, zdarzały jej się głupie pomysły, ale to jak
każdemu siedemnastolatkowi.
Zaczęła się
zastanawiać nad słowami Willa. „Jesteś w posiadaniu magicznego Łamacza Czasu”.
Czy to możliwe? Zapewne. Bo niby jakim innym sposobem się tu znalazła? Przez
pierwsze kilka godzin myślała, że to tylko sen. Ale w końcu uświadomiła sobie,
że to twarda rzeczywistość.
W dodatku prawie
popsuła magiczny kompas, wskazujący to, czego najbardziej się pragnie. Jeśli
nawet coś takiego nie działa… nie była w stanie nawet o tym myśleć. Co z jej
rodziną? Przyjaciółmi?
– Chcesz jeszcze
buteleczkę? – koło niej pojawił się Jack Sparrow.
– Nie. –
odpowiedziała cicho.
– A coś ty taka przy…
bita? – zatoczył się, po czym wziął kolejnego łyka trunku.
– Jesteś pijany! –
stwierdziła, robiąc skrzywioną minę. Sparrow jedynie podniósł na nią wzrok, po
czym wrócił do picia.
Revellon westchnęła.
Chyba będzie musiała się z tym pogodzić…
Biła się z myślami.
Jedna część jej świadomości podpowiadała: „Myśl, co robić! Musisz się wziąć w garść i starać
o powrót do domu!”, a druga: „Masz okazję, możesz sobie tego pirata owinąć
wokół palca. Masz potencjał, co chcesz się marnować?”.
– Ech, odczepcie się.
Idę porozmawiać z kimś, kto mi na pewno pomoże – z kobietą.
~********~
Czemu tak szybko? A bo ktoś ma dzisiaj urodziny i to rozdział z dedykacją dla Sue! Wybacz, że zapomniałam... Ja i moje życie. Ale cóż, wstałam o siódmej więc musisz mi wybaczyć, nie ma opcji. Życzę ci wszystkiego najlepszego, abyś pisała dalej, bo robisz to świetnie, abyś NIE ZAWIESZAŁA Star Warsów, żeby Twoja pasja rosła i dużo weny życzę!
NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ!! ♥
PS: Ty wiesz, że ja zawsze pamiętam co jest 30 sierpnia, ale w te wakacje straciłam rachubę czasu :P