Julia stanęła na lądzie pierwszy raz,
odkąd się tu znalazła. Było to całkiem przyjemne uczucie. Mokry piasek łaskotał
ją w stopy.
Rozejrzała się. Była na jakiejś
malutkiej wysepce. Wzdłuż brzegu rozciągała się plaża, a za nią był mały las z
palmami. Jakieś kilkaset metrów dalej na wodzie kołysał się ogromny statek,
który to przyczynił się do postoju tutaj.
Słyszała krzyki człowieka, ewidentnie
męskie.
– No cóż… raz się żyje, trzeba ratować
to swoje jedno jedyne życie. – Stwierdziła, po czym pobiegła co sił w kierunku
ludzi. Była przygotowana na niepożądane akcje: wcześniej przypięła szablę i
pistolet do pasa. Biały pierścień z funkcją torby włożyła na serdeczny palec
prawej ręki.
Gdy była już wystarczająco blisko,
przykucnęła za jednym z krzaków i uważnie przyjrzała się przybyszom.
Jeden z nich był niezbyt wysokim
mężczyzną nieco po czterdziestce. Miał czarne włosy, miejscami przypominające
dredy. Nie była w stanie dostrzec jego koloru oczu. Niemniej jednak twarz miał
dość przystojną. Nosił ciężkie buty do kolan, raczej ciemne spodnie, rozpiętą,
zwiewną koszulę w kolorze białym, oraz skórzaną kamizelkę. Na głowę włożył
czerwoną bandanę i kapitański kapelusz.
Drugą z nich była Kobieta. Miała może
30 lat. Nosiła ubrania podobne do tego pierwszego, z wyglądu zaś była dość
atrakcyjna. Długie, ciemne włosy spływały na jej ramiona. Oczy błyszczały w
świetle księżyca. Mimo, że niebo było dość pochmurne, ten oświetlał całą
przystań.
Trzecią osobą był niski, grubszy
mężczyzna przed pięćdziesiątką. Miał niechlujnie ogoloną twarz, a jako
ubrania miał jakieś szmaty. Dźwigał wielki wór na plecach.
Julia wytężyła słuch.
– …płynie szybciej... – Usłyszała głos
kobiety.
– Wsiadajmy, kapitanie! – zawołał ten
niski, po czym wrzucił do szalupy wielki wór. Rozległ się dźwięk uderzającego o
siebie szkła. Ten pierwszy powiedział coś do dziewczyny, po czym wszyscy troje
wsiedli do małej łódeczki.
Zrozumiała, że ma ostatnią szansę.
Wyskoczyła zza zarośli i podbiegła do szalupy. Zdziwione spojrzenia wszystkich
trzech wylądowały na Julii.
– Eee… Zdaje mi się, że… – Próbowała
bezskutecznie skleić zdanie.
Mężczyzna o długich, czarnych dredach
i ciemnych oczach uniósł brwi.
– A ty skąd się tu wzięłaś, skarbie?
Wyglądasz znajomo. Groziłem ci już kiedyś? – Spytał, jak gdyby nigdy nic. Julia
zrobiła przerażoną minę.
–Szczerze, to wątpię, że się
znamy. No chyba, że… – ugryzła się w język. Nie powinna wszystkim rozpowiadać o
swoim pochodzeniu. – Zresztą nie. A wy kim jesteście?
– O mnie zapewne
słyszałaś… – Zrobił minę, jakby oczekiwał odpowiedzi. – Ech, Kapitan Jack
Sparrow. – Westchnął.
– Angelica Malon,
Joshonny Gibbs – powiedział niski grubasek, wskazując najpierw na dziewczynę,
potem na siebie.
– Aha, a ten okręt to
wasz? – wskazała na ogromny statek, kołyszący się na wodzie.
– Tak…
– Nie. – przerwał
Jack Angelice – To mój statek. Ten tu
– wskazał na Gibbsa – To jeden z mojej załogi.
A ta będzie przebywać na moim statku,
jako gość. A tu – kopnął nogą wielki wór – znajduje się mój rum. KPW?
– Dobrze, nie wnikam.
Mam tylko jedno pytanie: mogę się z wami zabrać? Bo tak trochę nie mam się
gdzie podziać… – rzuciła prosto z mostu. Szczrze była z siebie dumna, że udało jej się cokolwiek powiedzieć, nie chowając się za krzakami.
– I to mi się podoba.
– Sparrow uśmiechnął się w sposób, który sprawiał, że Julia cieszyła się, że
nie są wrogami. – Witaj na pokładzie „Czarnej Perły”, złotko. Najpotężniejszego
pirackiego okrętu w dziejach.
~♠~
– A więc jestem Julia
Revellon. – zaczęła – Mam siedemnaście lat i… chyba tyle o mnie. – Wymamrotała. Nadal była w szoku, że ten pirat ją przyjął.
Jack Sparrow zdawał
się nie słuchać odpowiedzi na zadane przed chwilą pytanie. Uważnie przyglądał się swojemu
kompasowi. Co dziwne, igła wcale nie wskazywała północy.
– Twój kompas jest
zepsuty – stwierdziła, na co ten niski, Gibbs, odpowiedział śmiechem.
– Och, wszyscy tak
myślą. Ale tak naprawdę – nachylił się nad jej uchem i powiedział stonowanym
głosem – Tak naprawdę busola wcale nie jest zepsuta. Wskazuje to, czego
najbardziej pragniesz.
Julia stanęła i
zastanowiła się przez chwilę. Co by wskazała w jej rękach? Dobre pytanie. Teraz
Revellon zdecydowanie najbardziej pragnęła wrócić do domu. Ale czy ten kompas
wskaże jej przyszłość? To raczej nierealne.
– Czego najbardziej
pragniesz, kapitanie? – spytała po chwili Sparrowa.
– Zdaje mi się, że… –
spojrzał na obracającą się igiełkę – Rumu. – Joshonny pędem przyniósł dwie
butelki alkoholu – jedną dla siebie, drugą dla Jacka.
Mężczyzna wypił pół
butelki, po czym znów spojrzał na kompas. Wskazywał jeden kierunek – wschód.
– Kurs na wschód,
panowie! – Zatoczył się. – A ty, młoda damo, czego najbardziej pragniesz? –
uśmiechnął się, ukazując rząd złotych i srebrnych zębów. Julia już była w
stanie stwierdzić, że to szaleniec. Pirat, który może być bardzo niebezpieczny.
Nie był groźny z wyglądu. Charakterem nie wskazywał na to, żeby był jakoś
szczególnie wrogi. Ale dziewczyna czuła, że Jack jest bardziej niebezpieczny, niż
wszyscy inni, którzy zionęli grozą. Miał bowiem w sobie coś… wyjątkowego.
– Ja…? No w sumie, to…
– Chwyciła busolę do ręki.
Igła z początku
wskazywała nadal w kierunku wschodnim. Ale po chwili zaczęła się kręcić w
kółko. Obracała się coraz szybciej i szybciej. Busola zrobiła się
niebezpiecznie gorąca.
Siedemnastolatka
krzyknęła i upuściła przedmiot, który natychmiast przestała wariować.
Kapitan spojrzał na
dziewczynę, robiąc wielkie oczy. Angelica, Gibbs i cała załoga gapiła się na
Julię. Wszyscy zastygli w bezruchu.
– No, no. – Jack podniósł
swój kompas z niezwykłym wdziękiem, niepasującym do mężczyzny – Chyba pora na
małą przerwę, panowie. Przywiozłem nam zapas rumu! – Uśmiechnął się od ucha do
ucha, na co załoga odpowiedziała niekontrolowanym okrzykiem radości, całkowicie
zapominając, co właśnie się stało.
~********~
I kolejny rozdział za nami.
Wiem, że dno.
To chyba rozdział, który najmniej mi się podoba z tych
wszystkich, które dotychczas napisałam (a jest ich 9). Obiecuję, że następny
będzie ciekawszy, bo pojawia się. Tam nowa bohaterka
Cóż, na dzisiaj to tyle.
Pozdrawiam, do następnego ;)
Rozdział czytałam już dawno i mówiłam ci co myślę, więc nie chce mi się komentować, ale teraz w końcu Jack i Julia mogą powiedzieć co o sobie myślą (ale Jack zdecydowanie NIE jest przystojny).
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
NMBZT!
Rozdział ciekawy, szkoda, że taki króciutki. Miło się czyta.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak zareaguje Jack, gdy sie dowie, skąd właściwie pochodzi Julia. :P
Jedno zastrzeżenie, pisałaś:
„Jeden z nich był niezbyt wysokim mężczyzną nieco po czterdziestce.” A potem:
„Drugą z nich była Kobieta. Miała może 30 lat.”
Jak już zdecydowałaś się pisać ich lata słownie, to pisz słownie. Potem jak zapisujesz liczbą wygląda to po prostu nieestetycznie, jednak z tego co wiem, nie jest niepoprawne...
Oj tam, w sumie rób co chcesz. *heh, ja i te moje „mądrości”*
*taka skromna*
Ten blog jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych..
Dzięki za radę, krytyka zawsze mile widziana ^^ Cóż, chyba pierwszy raz ktoś mi coś takiego mówi, strasznie się cieszę, że mój blog przypadł Ci do gustu :) Chyba powinnam zastanowić się nad moimi komentarzami, są krótkie i nie na temat ;P
UsuńPozdrawiam! :*
Oj tam. :P
UsuńCzasem nawet samotna kropeczka w komentarzu jest ważna.
Co ja mam napisać? No cóż. Mi się bardzo podoba. BARDZO! Zresztą... wiesz o tym. Komentarz krótki, ale chciałam dać znać, że jeszcze jestem. :P
OdpowiedzUsuńWuj. :* <3
Dotarłam do 4 jest dobrze 😂
OdpowiedzUsuńSzczeże spodziewałam się dłuższych, ale jest git.
Spadam do kolejnych.
Pozdrawiam serdecznie Florence 😘