– Widzisz zachód słońca? Już niedługo „Holender”
zniknie w rozbłysku zielonego światła. Znajdziemy się na wodach, których nie
można znaleźć na mapie. Nie możesz z nami płynąć. Jak mówiłem, mogę ci pomóc. Ale daj mi
Łamacz Czasu.
– Nie możesz mi po prostu pomóc? Przecież
mówię, że nie mam niczego takiego. – Oburzyła się, na co Turner zaśmiał się sucho.
– Byłem kiedyś taki jak ty.
Bezgranicznie wierzyłem w dobroć ludzi. Ale to naiwne myślenie. Ludzie to
potworni egoiści, wiesz? A my jesteśmy piratami, co oznacza, że nie obejdzie
się bez zapłaty. Musisz być w posiadaniu tego kompasu. Nawet jeśli nie wiesz,
gdzie go masz.
Dziewczynie przypomniał się biały
pierścień z mocą zmieniania się w torbę. Już chciała go oddać, ale coś czuła,
że może się jej przydać. A Julia nie była szarą myszką, potrafiła walczyć o
swoje. Wiedziała, że znalazła się w jakimś koszmarnym XVII wieku, na pokładzie
piratów. Oni chcą zabrać jej coś, czego nigdy nie miała. Szaleństwo.
I wtedy coś przyszło jej do głowy.
Skoro to wszystko jest szaloną prawdą, to czemu by tak nie zrobić czegoś
strasznie głupiego, co może ocalić jej życie?
– Wybaczcie, panowie, ale ja już będę
lecieć. Bywajcie! – To mówiąc porwała jedną z bliżej stojących szalup i
zepchnęła ją do wody. Następnie sama w mgnieniu oka znalazła się za burtą.
Dobyła wioseł i zaczęła odpływać jak najdalej okrętu.
– Gonimy ją, kapitanie? – Spytał
sternik.
– Nie. Już nie ma czasu.
„Latający Holender” znikł w rozbłysku
zielonego światła, zostawiając na środku oceanu samotną szalupę z jedną pasażerką,
która najprawdopodobniej była w posiadaniu najniebezpieczniejszego przedmiotu w
dziejach.
~♠~
„Czarna Perła” spokojnie płynęła przed
siebie. Wokół było spokojnie, nawet zbyt spokojnie. Jedynie lekka bryza dęła w
żagle potężnego okrętu.
Kapitan wciąż się zastanawiał, jakim
to cudem tak zmieniła się pogoda. Najpierw przez trzy dni szalały burze, a
teraz nagle spokój i cisza. Podejrzana sprawa. Jak na jego gust miało to
związek z siłami nadnaturalnymi.
Na horyzoncie nie było widać żadnych
statków. Ani tych pirackich, ani tych królewskich. Zapewne wszyscy są u
wybrzeży Isla De Muerta, gdzie toczy się wojna oddziałów honorowych przeciwko piratom. Prawie cały
trybunał braci stawił się tam, by postrzelać trochę do królewskich kapitanów.
Prawie oznacza siedmiu na dziewięciu członków.
Tymi wyjątkami byli dwaj piraci:
Hector Barbossa, który przesiadywał na Tortudze, oraz on sam – pirat, któremu
nie nudziło się aż tak bardzo, i któremu nie odbiło aż tak bardzo, żeby
marnować swój cenny czas na jakieś zwalczanie wrogów.
Teraz bowiem zmierzał do skarbu, którym była jedna z pięciu wskazówek Lettego. Po prawdzie nie miał pojęcia, do czego mu się to przyda, ale wiedział, że na tym zyska. Fajnie mieć coś, czego inni nie mają.
Teraz bowiem zmierzał do skarbu, którym była jedna z pięciu wskazówek Lettego. Po prawdzie nie miał pojęcia, do czego mu się to przyda, ale wiedział, że na tym zyska. Fajnie mieć coś, czego inni nie mają.
Patrzył właśnie na swój kompas, kiedy
jeden z majtków zawołał:
– Kapitanie, widzę ląd!
– Świetnie. A więc cumujemy, panie
Smiss! – Odparł, nawet nie spoglądając na wyspę, do której właśnie się
zbliżali. Skupił się na swojej busoli, która doprowadzała właściciela tego, czego
najbardziej pragnie.
– Em… Jack, nie wydaję ci się, że cel naszej
wyprawy jest w dość dziwnym miejscu? – Odezwał się Gibbs, mrużąc oczy.
Sparrow oderwał wzrok od swojego
magicznego kompasu, patrząc na wyspę. Uniósł wysoko brwi, po czym zwrócił się
do Joshonny’ego:
– Gibbs, czy ta wyspa nie jest czasem
tą wyspą, o której właśnie myślę?
– Obawiam się, że to właśnie ona,
kapitanie. – odparł.
– Cóż, najwyraźniej… – spojrzał
z niepokojem na busolę – Najwyraźniej zaszła potrzeba, aby ta właśnie rzecz znalazła
się na tej właśnie wyspie, co oznacza, że tu jest nasz cel, i właśnie tu najeży
się udać, aby zdobyć to, po co tu przybyliśmy.
Mężczyzna potrzebował
chwili, aby to zrozumieć.
– Tak mi się zdaje.
– Świetnie. Więc weź
się łaskawie za wiosła, a Raghetti niech zajmie się szalupą. Ciach, ciach! –
Pogonił ich, a sam włożył swój kapelusz i swym charakterystycznym krokiem
przechadzał się po pokładzie.
Niezbyt wierzył w to,
że właśnie tam znajduje się skarb. No, może poza zapasem rumu, który był na miarę
ton złota. Gdyby było tam coś więcej, zapewne by to zauważył podczas swojego
pobytu na tej przeklętej wyspie. Był przecież Kapitanem Jackiem Sparrowem. Miał
jednak pewne podejrzenia, co do kierunku, który wskazywała mu busola. A to
bardzo mu się nie podobało.
~♠~
Angelica siedziała
samotnie w samym środku dżungli, na bezludnej wyspie. Odkąd ten parszywy pies
Sparrow ją tu porzucił, żywiła się jedynie owocami morza, które cudem udało jej
się zdobyć.
Myślała, że ten dureń
Jack nadal ją kocha. Naiwnie wierzyła w to, że odwzajemni jej uczucia. Przecież
uratował ją od śmierci, zabijając jej ojca. Nawet tego nie chciała, ale uznała
to za znak, że coś jednak dla niego znaczy. Tyle że to był Sparrow.
Przewidywalnością nie grzeszył. Zostawił ją samotną, ze złamanym sercem, i to
bez możliwości popełnienia samobójstwa, ponieważ zmarnowała jedyną kulę.
Przypomniały jej się
słowa Jacka: „Rum jest wszędzie. Nawet na bezludnych wyspach”. A jak wiadomo,
rum przechowywany jest w szklanych butelkach. A szkło się tłucze. A gdy już
stłucze się szkło, można wziąć jego kawałek i podciąć sobie żyły, gdyż jest
dostatecznie ostry.
Z nową nadzieją
wstała i rozpoczęła poszukiwania miejsca, w którym mogły znajdować się owe
cudowne butelki. Nie byłoby również źle, gdyby przed śmiercią skosztowała
alkoholu.
Ale coś ją
zatrzymało. Krzyki ludzi. Czyli ma jeszcze szansę…
Pędem ruszyła na
plażę. Zabrałaby się stąd z każdym, nawet największym łotrem. Wróci i pokaże
Jackowi, że potrafi sobie poradzić. Tkwiła tu już dziesięć dni, a to było
stanowczo za długo.
Wbiła wzrok w
horyzont, wciąż pędząc ile sił przed siebie. I okazało się, że znowu miała pecha. Daleko
na falach kołysała się ,,Czarna Perła".
Sparrow powrócił.
Sparrow powrócił.
– Co za… – Obsypała
pirata zdecydowanie nieświętymi epitetami. – Jak mnie już zostawił, to mógł nie
wracać, skurczybyk!
I z tym radosnym zamiarem
ruszyła na spotkanie ze starym znajomym.
~******~
I mamy rozdział 2.
Ostatnio mam mnóstwo weny na piratów, oraz zapas rozdziałów,
więc mogłabym teoretycznie wstawiać częściej... gdyby nie moje lenistwo
i niechęć do pisania notek xD
Jak widać mamy tu obraz Angeliki i Sparrowa... właśnie, mamy tu Jacka...
Nie jestem pewna, czy w pełni oddałam jego charakter, i nie jestem pewna, czy w ogóle
oddałam jego charakter, ale starałam się.
A, mamy nowy szablon, który jest cudowny!! ♥
Oczywiście jest to dzieło Wiki, jak na wszystkich pozostałych blogach.
No to co, to chyba koniec...
Do następnego ;)
Zaklepane, moje, nie oddam!
OdpowiedzUsuńRozdział super.
UsuńWill to stary, piracki dziad, który chce wykorzystać młodą dziewczynę do swoich celów. Will dlaczego taki jesteś? Oglądam sobie właśnie "Klątwę Czarnej Perły" i ubolewam nad twoim zachowaniem teraz.
Jack na jednej wyspie masz dwa swoje najukochańsze swoje skarby. Chociaż w sumie Madzi tam nie ma. :D
Czekam na next.
NMBZT!
Skomentuję kiedyś. xd
OdpowiedzUsuńNoo. Dobrze ze na tym blogu się nie zaliczyłem nad komentarzami. Pomyśląskie. Emi mi komentuje? Nie. Zuza? Nie. A tobie tak 😊 Will zachowujesz się jak stary, zgrzybiały,fujasny, pierdiety, gówniany dziad! 😂😂😂 to zdanie: Cóż, najwyraźniej… – spojrzał z niepokojem na busolę – Najwyraźniej zaszła potrzeba, aby ta właśnie rzecz znalazła się na tej właśnie wyspie, co oznacza, że tu jest nasz cel, i właśnie tu najeży się udać, aby zdobyć to, po co tu przybyliśmy. Najlepsze! 😂 masz zaszczyt! Jesteś trzecia, bo maż komentarz z nowego telefonu! Kłania się mu! Dobra idę. ..paparazzi
OdpowiedzUsuńOlga i Mama
Zabij Willa
NMBZT
Dobra ruszyłam tyłek do czytania😂
OdpowiedzUsuńZe względu na to, że są to stare rozdziały moje komentarze będę krótkie.
Rozdział mega i lecę czytać dalej 😘.
Pozdrawiam serdecznie Boska Flo ❤
💖
OdpowiedzUsuń