środa, 28 grudnia 2016

19. Prawdziwy dom

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/88/49/5d/88495dad2de72146c98c389ba185cfda.jpg


Anna najciszej jak umiała prześliznęła się przez wąskie okienko pałacu. Znajdowała się w piwnicy Deveronów. Wokół porozrzucano naczynia gliniane. Była to mała pracownia Anrew’a, syna króla Damiana. Znała młodego księcia praktycznie od zawsze. Kiedyś pokazał jej, jak wyrabia wazony i miski. To niezwykle trudna praca, a na dodatek mokra glina całkowicie brudzi ubrania. Nie miała wtedy ochoty próbować. Dziś musiała przyznać, że sama wyglądała gorzej, niż jakby wykąpała  się w beczce gliny. A kąpać się w beczce było naprawdę hańbą.
Przeleciała wzrokiem pozostałe części pomieszczenia – jakieś półki ze starymi książkami i oczywiście koło garncarskie. Nic nadzwyczajnego.
Uchyliła drzwiczki, a jej oczom ukazała się biała, gustowna posadzka na korytarzu. Kilku strażników stało przy głównej bramie, podjadając orzeszki z królewskiego stolika. Zaśmiała się cicho, przypominając sobie swoje dni spędzane w tej posiadłości. Było bardzo ciekawie.
W ogóle, cały pałac miał w sobie coś niesamowitego. Przez duże okna wpadało światło słoneczne. Białe podłogi i czerwone dywany były piękne i przytulne w swojej prostocie. Tak, przytulne. To było jak najbardziej właściwy epitet, jakim mogła opisać posiadłość. Sale były przestrzenne i radosne.
Na jej twarz wstąpił grymas bezradności. Teraz wyglądała jak straszydło z innego świata. Musi dostać się do Sali króla. Pozostała tylko kwestia, czy jej pomogą.
– Dasz radę, Anna. – powiedziała sobie w duchu, po czym ruszyła do przodu. Strażnicy z początku jej nie zauważyli, pochłonięci pałaszowaniem – tym razem – winogron. Ale po chwili dostrzegli wpatrującą się w nich brunetkę. Zastygli wpół ruchu, jakby właśnie Anna nagrywała Manequin Challenge.
– Dzień dobry, muszę się dostać do króla. – Uśmiechnęła się słodko, trzepocząc rzęsami. Zdziwieni i zauroczeni mężczyźni wybełkotali coś w rodzaju „Eee… no…”, a Brookley bez zbędnych komentarzy puściła im oczko, dając do zrozumienia, że ich nie wyda, a sama uchyliła drzwi do Sali tronowej.
Oślepiające białe światło raziło ją w oczy. Potem dotarł do niej znajomy zapach drogich perfum i świeżo wypranych poduszek. Nie umknął jej fakt, że wystrój pomieszczenia nie zmienił się. Tak jak poprzednim razem, kiedy tu była, przy ścianach stały kanapy. Była to bowiem dość specyficzna sala tronowa – okrągła, w której centrum znajdował się piękny, rzeźbiony tron. Podobało jej się tu. Wielkie okna dodawały niezwykłego uroku. Przypomniało się jej, jak w dzieciństwie bawiła się z Andrew’em, ustawiając labirynt z poduszek, leżących na sofach.
Otrząsnęła się ze wspomnień. Weszła do środka, po czym skłoniła się nisko królowi. Ten miał jak zwykle przystojną, lecz dojrzałą twarz. Brakowało mu teraz jednak ciepłego uśmiechu na twarzy. Teraz patrzył z wyraźnym niesmakiem.
– Dziecko, kto cię tu wpuścił? To nie jest miejsce dla żebraków. Proszę wyjść! – Zawołał, ale dwudziestolatka nie miała zamiaru odpuścić.
– Przepraszam, ale nie jestem żadne „dziecko”, ani nie jestem „żebrakiem”. To ja, Anna Brookley! Mój ojciec…
 – Słuchaj, mała, uciekaj stąd, bo nie ręczę a siebie. A podszywanie się pod księżniczkę jest co najmniej niestosowne! Straż! – Dwoje żarłoków wyjrzało zza drzwi, z niechęcią chwytając kobietę za ramiona i wyprowadzając z Sali.
– Zaczekaj! Co robisz?! To ja… – Ale wołanie nic nie dawało. Została właśnie po raz pierwszy w życiu wyrzucona na zbity pysk. Dopiero poznała znaczenie tego frazeologizmu. Nie było to miłe doświadczenie.
– Panowie, poczekajcie! Dokąd mnie prowadzicie? – Wyrywała się.
– Na razie poza mury pałacu. Ciesz się, że nie do więzienia. – Odparł blady brunet, któremu zbroja najwyraźniej całkiem skutecznie przeszkadzała w codziennym funkcjonowaniu.
– Zaczekajcie! Nie macie prawa! Jestem wyższa rangą. A poza tym…. – Wpadł jej do głowy pewien pomysł. – A poza tym zawsze mogę donieść Damianowi o waszym podjadaniu.
Ich miny ze skwaszonych zmieniły się w przerażone, z nutą zielonego odcienia skóry.
– Dobrze. Ale... Co chcesz zrobić? – zaniepokoił się ten drugi.
– O to się nie martw. – Mrugnęła oczkiem. – Policz po prostu do dwudziestu, a mnie tu nie będzie.
Posłusznie zamknęli oczy, a Brookley pobiegła w jedyne miejsce w tym pałacu, gdzie mogła się czuć spokojnie. Komnata księcia Andrew’a.

Czuła wręcz odrazę do samej siebie za to, co robiła. Jej ubłocone i poniszczone buty brudziły śliczny, czerwony dywan, prowadzący do komnaty Andrew’a. Zawsze, jak była jeszcze małym dzieckiem, bawiła się, że aresztuje ze swoim przyjacielem ubrudzonych strażników.
Westchnęła, gdy po raz kolejny ujrzała pięknie złocone drzwi do jej ulubionej komnaty w tym pałacu. Uśmiech mimowolnie wstąpił na jej twarz. Przeżyła tu tyle cudownych chwil. Przykład? Zeszłoroczne święta. Było wprost idealnie. Ciepło, rodzina, przyjaciele.
Otrząsnęła się, podchodząc do wrót. Wokół nie było strażników – książę nie lubił „ogona”, jak to nazywał. Mimo to bała się zapukać. Wszystko może legnąć w gruzach, a ona zginąć w celi więziennej. Miała jednak nadzieję… Na zrozumienie.
Uchyliła drzwi, zaglądając do środka. Pomieszczenie nie zmieniło się nic a nic – wiecznie jasno, przytulnie i oczywiście – bałagan.
Książę siedział na swoim fotelu i oddawał się zawzięcie jakiejś lekturze. W kominku trzaskał ogień, przez szyby wpadało światło księżyca, jednak pokój był rozświetlony wielkimi, pięknymi żyrandolami z czystego kryształu. Na dźwięk otwieranych drzwi podniósł głowę i zmarszczył brwi.
– Andrew, to ja, Anna Brookley! Nie wyrzucaj mnie, musimy porozmawiać! Zostałam porwana przez piratów, mój ojciec mnie szuka i musiałam coś zrobić! Dostałam się do La Calle, bo oni…
– Anna? – Przerwał jej, wpatrując się w marnie wyglądającą sukienkę, pobrudzone buty, umorusaną twarz i potargane włosy. Zapewne ją wyrzuci i nie uwierzy. – Co… Jak ty wyglądasz?!
Ku zaskoczeniu Brookley Deveron zerwał się z siedzenia i podszedł bliżej.
– Andrew, musisz mi pomóc. Dawno się nie widzieliśmy… Pozwól mi się umyć i daj mi jakieś… Przebranie, jeśli oczywiście masz. Opowiem ci wszystko, ale dzisiaj musisz mi zaufać. Proszę… Twój ojciec mnie odrzucił. – Samotna łza stoczyła się po jej policzku, tworząc smugę jasności wśród brudu.
Młody mężczyzna zamyślił się przez chwilę. Nad czym mógł się, do cholery, zastanawiać? Brookley nie miała pojęcia, ale po raz kolejny straciła nadzieję, Dziwne. Na co on się tak gapił?
– Ann, ciebie rozpoznam zawsze. Chodź, tylko cicho, żeby nikt się nie dowiedział. Służba zaraz wszystko przyniesie, a ty – wskazał na swoją prywatną łazienkę na drugim piętrze pokoju – leć się umyć.
– Dzięku… dziękuję! – szepnęła, skacząc z radości. Najgorsze za nią. Teraz wszystko wróci do normy… Tak przynajmniej myślała.

~~

– Jest tu Jack? – Spytała z nadzieją w głosie Mary, próbując zmotywować Elizabeth do wypowiedzenia choćby słówka.
Grubsza kobieta zarumieniła się, uśmiechając pod nosem.
– Oczywiście, że jest. Czekał dzielnie na swoją mamę.
Kamień spadł Elizabeth z serca. Odetchnęła z ulgą, nawet zbyt głośno. Spotkało się to ze zdziwionym spojrzeniem Ory. Kobieta pospiesznie zaprosiła przybyszów do środka i zawołała Jacka.
I wtedy Turner go zobaczyła. Uśmiechnięty, rumiany chłopiec o ciemnych, nieco zakręconych włosach zbiegł na dół po schodach, które skrzypiały przy każdym jego kroku. Przez rok nie zmienił się jakoś strasznie, ale widać było, że dorasta. Wielkie, ciemne oczy okolone były gęstymi, czarnymi rzęsami. Mały, zadarty nosek czerwienił się z zimna – musiał dopiero co wrócić z dworu. Policzki również przybrały barwę czerwoną. Jego dość chude nóżki były okryte ciepłymi, białymi skarpetkami. Oprócz tego nosił sweter zrobiony z szarej wełny i brązowe spodnie.
Na widok Elizabeth jego mina spochmurniała. Wpatrywał się w nią przez chwilę, jakby szukał matki w kimś, kogo dawno nie widział. W kimś obcym. To było bolesne uczucie. Bardzo. Nie mogła odrzucić myśli, że zbyt długo go nie widziała. Pierwszy raz wypłynęła na tak długo. Zazwyczaj limit ograniczał się do czterech-pięciu miesięcy, ale teraz…
– Synku, to ja. Przyszłam tu po ciebie. Teraz już zawsze będziemy razem. – Uśmiechnęła się, jednak nie było jej wcale tak miło.
Jack wyglądał na zagubionego. Oczywiście trzydziestolatka zdawała sobie sprawę z tego, że mały przywiąże się do Ory i innych mieszkańców tego rejonu. Miał przecież teraz wyjechać stąd na zawsze. Ale mógł spotkać ojca… Mógł udać się z kochającą matką tam, gdzie morza sięgały.
– Tęskniłem, mamusiu. Czemu cię nie było tak długo? – Rozpromienił się nagle i wskoczył Liz na szyję. Natychmiast się rozpłakała.
– Nigdy już cię nie zostawię na tak długo. – Wtuliła się w jego ciepłe ubranie, starając się ukryć łzy. – Teraz będziemy już zawsze podróżować razem, Jackie. Już dobrze?
Pytanie zabrzmiało niemal jak ironia – przecież to ona płakała. Na szczęście wtrąciła się Ora, proponując herbatkę. Mary, która dotychczas nic nie mówiła, rozgadała się niemożliwie. Dziesięcioletni Jack stulał się w ramię mamy, od czasu wyrywając  się, aby opowiedzieć, co się u niego działo. Było tu tak niesamowicie. Ciepło, rodzinnie i przytulnie. Elizabeth właściwie nigdy nie miała takiego domu. Najpierw pałacowe luksusy i sztywna reguła, a teraz piracka wolność i robienie, co się rzewnie podoba.
W pewnej chwili ktoś zadzwonił do drzwi, przerywając zawziętą dyskusję. Ora natychmiast zerwała się, deklarując, że otworzy, jednak Jack był szybszy. Pobiegł w tamtym kierunku niczym koń wyścigowy, a już po chwili dało się słyszeć okrzyki radości z korytarza.
– Witam, witam! Oo, dziś macie gości?
 W progu pojawił siwy mężczyzna, który mógł mieć z 60 lat. Jego skóra była pomarszczona i wyschnięta, jakby dużo pracował na zimnym powietrzu. W końcu tutaj panowała zima – właśnie dziś spadły tony białego śniegu. Człowiek ten był wychudzony i wyglądał bardzo marnie, ale na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
– Dziadku, to jest moja mama – Wskazał na Elizabeth, która wyglądała, jakby właśnie zjadła słoik soli.
– To jest… Twój dziadek?
Mały już miał coś odpowiedzieć, ale przerwała mu Ora, która cały czas zachowywała się jak uniżona i przestraszona służąca.
– Nie, to pan Custon. Przychodzi tu codziennie i pomaga nam w obowiązkach…
– Mhm. – odparła niepewnie. To dziwne. Czemu nigdy go nie spotkała? Czemu nie wiedziała, że jej Jack ma swojego „dziadka” i jest tutaj taki szczęśliwy? Nie było jej rok. Widziała, jaki to błąd.
– Proszę, zostańcie na noc. Pokażę ci mój pokój! I jakie roślinki wyhodowałem! One potrzebują ciepła i wody, wiesz? – Ekscytował się Turner.
– Ale nasza zało… – Ugryzła się w język. Nie powinna opowiadać o swoim „zawodzie” obcym ludziom, jak ten cały Custon. Mimo to nie mogła przecież zostawić załogi samej. Nie dość, że muszą znaleźć tę Annę…
– Liz, ja pójdę. Ty zostań, a jutro rano odpłyniemy – Theo uśmiechnęła się delikatnie, na co kapitan lekko pokiwała głową. Zgodziła się.

~~~~~~~~~~*************~~~~~~~~~~
Cześć ^^
No to tak... To jest chyba mój najdłuższy rozdział. Mamy okazję poznać w nim bliżej Jacka i relacje rodzinki Turnerów. Jeśli chodzi o Sparrowa to jest w następnych rozdziałach. Szczerze, to nie wiem, co powiedzieć... Wczoraj odeszła od nas Carrie Fisher, która w Gwiezdnych Wojnach grała Księżniczkę Leię i wszystkim jest przykro. Jesteśmy z Tobą, Carrie!

https://dorzeczy.pl/_thumb/81/26/dadfd566e229a7723acd5c39cf18.jpeg

Do zobaczenia za tydzień :)

7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Rozdział jak zawsze bardzo mi się spodobał. Szkoda, że ta Anna nie zostana wyrzucona z zamku :'). Miałam taką nadzieję. Kłaniam się przed twoimi mitrzowwskimi opisami. ;) masz talent!
    Jack musial się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Nie widział matki przez rok.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mogli ją wykopać... byłoby ciekawiej. Bo by mogła chcieć się zemścić i zostać dlatego piratem :D
    Ale szkoda Orlanda.
    Nie Elizabeth, to nie twój ojciec. A byłoby w sumie ciekawie. Ale jeszcze zmarli nie powstają. Piąta część jeszcze nie wyszła.
    Rozdział super, czekam nn.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, Magda! Przepraszam, że dopiero teraz, ale jakoś tak dużo spraw ostatnio miałam na głowie, ale już jestem. Lepiej późno niż wcale, c'nie?
    Fajnie, że Lizka już w domku z synkiem, ale coś tak przeczuwam, że ta rodzinna atmosfera nie potrwa długo, niestety. Ale zobaczymy, co tam wymyślisz. :)
    Annie to ktoś powinien dać niezłego kopniaka, żeby tak wiecznie nie narzekała, wiem, wiem, że księżniczka i w ogóle, ale tak jakoś jej nie lubię.
    A więc to tego gifka tak szukałaś, piękny, bardzo mi się podoba. :)
    No to co szczęśliwe Nowego Roku 2017, mam nadzieję, że będzie lepszy niż ten mijający, a przynajmniej ta jego straszna końcówka.
    Acha, wczoraj byłam na Rogue One i zakochałam się w tym spin-offie. <3 Jeju był świetny, normalnie klimat mojej ukochanej Klasycznej Trylogii. Właśnie piszę posta o moich wrażeniach, więc mam nadzieję, że jutro opublikuję, także jak coś to zapraszam jutro do mnie. :)

    NMBZT, Silna jest Moc, Mocą jestem silny.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to super! Dziękuję za taki wyczerpujący komentarz ♡ Anna jest wkurzająca nawet dla mnie i też jej nie lubię xD

      Usuń
  4. Cześć!
    Muszę przyznać, że przez tych parę miesięcy, gdy mnie nie było, Twój styl pisania baardzo się poprawił, oczywiście na lepsze. :)
    Chciałabym przyznać się, że nie nadrobiłam jeszcze reszty rozdziałów, ale mam to w planach na ferie zimowe. Ja swoje zaczynam od 16 stycznia, a Ty?
    Anna jakoś mnie nieco irytuje, nie wiem czemu, ale ta jej postawa "władczości" jakoś mi nie podeszła xD
    O reszcie na razie nie mam zdania, ale wyrobię je, gdy nadrobię całość.
    Przepraszam za długość tego komentarza, ale średnio mam siły. Czy tylko ja uważam, że to poroniony pomysł, że już jutro mamy do szkoły?
    Pozdrawiam i życzę szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ale mnie zaskoczyłaś! 😘
      Milo Cię znów tu widzieć ^^ Ja też zaczynam ferie 16 stycznia! Anna jest bardzo wkurzającą i naiwną osobą także dla mnie, ale naprawdę ciekawe jest nadawanie postaciom różnych charakterów. I tak, zgadzam się, że pomysł z pójściem jutro do szkoły to durnota. Na szczęście to tylko 9 dni ;) Twoje komentarze są przeważnie bardzo długie, więc to, co tu napisałaś, jest i tak jedną z dłuższych wypowiedzi.
      No to ja się lecę pouczyć jeszcze do testu i życzę powodzenia w szkole ;) Szczęśliwego nowego roku!

      Usuń