środa, 8 marca 2017

29. Nazwiska

https://thumbs.dreamstime.com/x/texture-background-hay-5516420.jpg


Anna zastanawiała się, czy jej sytuacja w ogóle jest możliwa. Takiego pecha mogła posiadać tylko osoba, która przez całe życie miała szczęście.Płynęli już od kilku godzin, ale dopiero na otwartym morzu Jack uznał, że... Mogła "w sumie zostać w La Calle". Wyskoczył z inicjatywą jak piorun, nikogo o niczym nie uprzedzając, nigdy wcześniej nie wskazując na możliwość wypowiedzenia tych słów...
Oznaczałoby to, że cała ta wyprawa, porwanie, ucieczka, kłopoty, spotkanie z Andrewem i… to, to wszystko, co się wydarzyło… Los chciał się zemścić za te wszystkie złamane serca, pogardliwe spojrzenia i wymądrzanie się. Za dumę. Los pokazał jej zupełnie inny świat, w którym została zdominowana.
– Znaczy, że to wszystko, co przeszłam… Było na nic? Nazwaliście mnie pomyłką?! Teraz twierdzisz, że mogę wrócić do domu i życ normalnie jak wcześniej?! - Tego było za wiele. Tyle wycierpiała… To było niesprawiedliwe. A Teraz, gdy już tu dotarła... mówią, że może wrócić.
– Nie masz co narzekać. Odstawimy cię teraz do domu i odpłyniemy. Wszystko będzie jak dawniej  - odezwała się Angelika, wbijając wzrok w horyzont.
Nie masz na co narzekać, powiedziała. Czy ta głupia piratka zdawała sobie w ogóle sprawę, co Anna musiała wycierpieć?! Jakie rany pozostawi to wydarzenie na jej sercu do końca życia?
A potem Brookley spojrzała na twarz brunetki. W jej oczach było coś dziwnego… Cień wspomnienia który kazał jej zadać sobie pytanie, czy mimo wszystko warto tak narzekać i czy ona nie miała gorzej. Mimowolnie na myśli przychodziły jej słowa Elizabeth. „Byłam taka jak ty”, mówiła. Anna wiedziała, że ta przygoda na pewno zmieni jej życie i wywróci wszystko do góry nogami.
Niestety nie wiedziała, że aż tak bardzo.

~~

Julia miała niewielki problem z otworzeniem oczu, ponieważ gdy to robiła, coś do nich wpadało. Okazało się potem, że tym czymś było siano.
Otrzepała twarz ze słomy i usiadła. Rozejrzała się dookoła, przypominając sobie, co się stało przed jej snem. Rina i Andreas najwyraźniej o czymś rozmawiali, ale gdy zobaczyli, że Julia się rusza, przestali.
– I co, możesz nam teraz powiedzieć, o co z tym wszystkim chodzi? Czemu nam pomagasz? – spytała Julia krótkowłosej, ni stąd ni zowąd zaczynając nowy temat.
– Cóż, powodów jest dużo. Na pewno nie chcę, aby Łamacz dostał się w ręce Barbossy. Poza tym, mamy pierwszą wskazówkę i wygląda na to, że istnieje szansa na zdobycie drugiej. No i właściwie… to tyle – odparła Rina, wzruszając ramionami. Revellon miała jednak pewność, że dziewczyna chciała dodać coś jeszcze, ale się powstrzymała.
– Ok… to jest jasne. – Cholera. Znowu mówiła językiem potocznym.
– Co właściwie znaczy zwrot OK? – spytał Andreas, unosząc prawą brew.
– Yy… Tam, skąd pochodzę mówimy w ten sposób. Ok jest synonimem do dobrze, rozumiem, spoko i tak dalej.
– Chyba rozumiem – mruknął chłopak, a Julia już widziała, jak zastanawia się, czym jest „spoko”.
– Pochodzisz z Ameryki? – Rina spojrzała na siedemnastolatkę błyszczącymi oczami.
– Tak. – westchnęła, wyczuwając ewidentną złośliwość w głosie czarnowłosej. – A ty skąd? – Odpłaciła się.
– To nieistotne.
– W takim razie czemu ja musiałam odpowiedzieć? – Zmarszczyła brwi.
– Nie musiałaś.
– Zabiłabyś mnie tym swoim morderczym wzrokiem – burknęła Julia.
– Ej, dajcie spokój! – przerwał im Andreas. – Co to ma być: cyrk czy wyprawa? Jeśli mamy cokolwiek osiągnąć, musimy mieć choć trochę zaufania.
Miał rację. Blondynka zacisnęła usta, spoglądając na dno skrzyni, w której siedzieli. Mowa o integracji trochę ją przerażała, bo w duszy wciąż chciała wrócić do piratów. Oni przynajmniej mieli statek i nie cisnęli się w pudłach. No i nie mogła ukryć, że martwiła się o Sparrowa. Był taki niesamowity, nieprzewidywalny i intrygujący. Polubiła go. Raz nawet, w przypływie euforii, chciała zeswatać go z Angeliką. A teraz... musiała kłamać, okłamywać porządnych ludzi.
– Ee, Julka, wszystko w porządku? – Czarnowłosy pomachał jej ręką przed twarzą, a ona zauważyła dwie rzeczy: że gapi się na Andreasa i ma uśmiech na twarzy od wspominania wybryków Jacka, oraz że nikt nigdy nie nazwał ją per Julka, odkąd cofnęła się w czasie.
– Yy, tak. Przepraszam, coś mi się przypomniało. Czemu mówisz do mnie Julka?
– Z tego co wiem, to jest zdrobnienie od Julia. – Andreas uniósł lewą brew. – Nikt się tak do ciebie nie zwraca?
Revellon zastanowiła się nad odpowiedzią. Oczywiście, że rodzina i przyjaciele mówili na nią zdrobniale, ale w ustach tego chłopaka zabrzmiało to tak dziwnie. Może przez to, że nie słyszała tej nazwy od… O nie.
Zbladła, gdy uświadomiła sobie jedną rzecz – ile czasu już tu jest? Miesiąc? Trzy tygodnie? Nie potrafiła określić. Myślała o rodzinie, ale czy… Czy oni się nie martwią?
O tym mogła dowiedzieć się tylko z białej książeczki od Merilli. Nie odważyła jednak się sięgać do pierścionka, aby nie wzbudzić podejrzeń. Na razie nie dopuszczała myśli, że kiedyś jej pochodzenie wyjdzie na jaw.
– Jesteś tu jeszcze? – spytała Rina, której wyraz twarzy nieco złagodniał.
– Ta – mruknęła Julia, kładąc się na powrót na sianie i zamykając oczy.
– Nie martw się, każdemu z nas jest ciężko. – Andreas położył dłoń na ramieniu Revellon, przemawiając łagodnym tonem.
Już miała odpowiedzieć coś w stylu „nie rozumiesz, mam gorzej niż wy”, ale się powstrzymała. Na krańcu świadomości zarejestrowała wspomnienie – jej przyjaciel z gimnazjum, który niestety przeprowadził się do Utah, pokłócił się kiedyś z nią o to, że zbyt dużo narzeka. Narzekanie nic nie da. Widziała, że faktycznie ma całkowitą rację.
– Aaaach, musimy myśleć pozytywnie, co? – Uśmiechnęła się. – Może się uda. Kiedy ten grat przybije do głównych Włoch?
– Powinniśmy wkrótce być. – odparła Rina.
– Dużo mi to dało – szepnęła pod nosem Julia, na co czarnowłosy parsknął śmiechem.
– Co?
– W porządku – powiedział Andreas, a po chwili dodał: – Skoro Rina nie chce powiedzieć, to ja jestem z Kanady. Andreas Feroux (czyt. Feru).
– Ty… mówisz po francusku? – spytała siedemnastolatka.
– Tak, to bardzo popularny język w Kanadzie. Chociaż wiesz, Angielski jest zdecydowanie łatwiejszy, więc przeważnie to nim się posługuję – przytaknął.
– To sup… fantastycznie!
Zapadło dziwne milczenie. Rina nadal się nie odzywała, choć wiedziała, że oczekują jakiejś reakcji ze strony dziewczyny. Julia usiadła po turecku i zaczęła bawić się źdźbłami siana. Najgorsze było to, że z całej siły pragnęła dowiedzieć się czegoś z białej książeczki. Ale jeśli ściągnęłaby torbę, zdradziłaby wszystko. Rozumiała – urządzenia czy rzeczy z przeszłości. Ale z przyszłości? Wątpliwy przypadek.
– Pochodzę z Japonii. – W jej myśli wdarła się Rina. – Moje pełne imię to Mandarina Hong.
Głos dziewczyny brzmiał sucho i cierpko, ale to cud, że w ogóle to powiedziała. Siedemnastolatka czuła się wśród tych dwojga jak dziwoląg – Kanadyjczyk, Japonka i jedna, sama Amerykanka. Cóż, ważne, że chociaż się dogadywali po angielsku.
– Muszę się rozejrzeć – mruknęła po chwili czarnowłosa. – Zbyt długo płyniemy.
Zanim zdążyli zaprotestować, ona uchyliła wieko pudła i wyskoczyła. Andreas zerwał się i wyjrzał przez szparę.
– Co tam jest? – spytała Julia, z niepokojem podnosząc się z ziemi.
– Zostań tutaj, muszę coś sprawdzić – odparł Feroux.
Revellon nie spodobało się to. Zaczynała mieć coraz częściej wrażenie, że ci dwaj znają się nie od dziś, że coś knują. Ale z drugiej strony… Miałaby chwilkę na skorzystanie z torby. A to było bardzo potrzebne.
– To idź – warknęła, może nieco zbyt ostro, ale chłopak jedynie spojrzał na nią z ukosa. Potem wyskoczył z pudła.
Rzuciła się na pierścionek. Miała tak wiele rzeczy do zrobienia, a tak niewiele czasu. Natychmiast otworzyła torbę i wyrzuciła z niej białą książeczkę. Umyła twarz oraz dłonie chusteczkami nawilżanymi i błyskawicznie przebrała się w czarne legginsy plus zwykłą, białą bluzkę z krótkim rękawem. Narzuciła na siebie czarną skórzaną kurtkę. Przeczesała włosy, zaplatając je w długi warkocz. Niewiele myśląc, zmieniła też buty na zupełnie czarne New Balance’y (nigdy nie nosiła markowych ubrań, więc nie miała pojęcia, skąd to się wzięło). Nie obchodziło ją w tej chwili, co pomyślą Rina i Andreas.
Otworzyła jedno z pudełek z kanapkami i spałaszowała bułkę tak szybko, jak nigdy dotąd. O dziwo wszystko było idealnie świeże, jakby prosto z Kalifornijskiej piekarni. Jakimś cudem uprzątnęła cały bałagan na czas, zmieniając torbę z powrotem w mały pierścionek. Upewniła się, czy przy pasie ma sztylet i pistolet, po czym zmieniła torbę w pierścionek i nałożyła na palec. Właśnie miała zacząć zastanawiać się, jakiej wymówki użyć, kiedy do środka wleciał Andreas. Dysząc ciężko opadł na dno pudła. A ona zorientowała się, żew pośpiechu schowała do torby białą książeczkę.
– Co się stało? Gdzie Rina? – spytała.
– Z nią wszystko w porządku, ale ja ledwo uszedłem z życiem, jak zobaczyła, że idę za nią – odetchnął.
– Czyli mam się nie martwić? – mruknęła.
– Nie. Ale, co ty masz na sobie?
Szlag. Już miała nadzieję, że nikt nie zauważy. Teraz jednak było za późno. Trzeba było się jakoś wyłgać.
– Myślisz, że tylko wy umiecie się stąd wydostać niepostrzeżenie? – Uśmiechnęła się pod nosem a oczy jej zabłyszczały. Wprawdzie cieszyła się z dobrego kłamstwa niż z tego, o czym mówiło, ale i tak osiągnęła cel. Wyraz twarzy Kanadyjczyka zmienił się w pełen podziwu.
– No, nieźle…
Urwał, bo coś spadło z trzaskiem na jego głowę. A raczej ktoś, czyli Rina.
– Przepraszam! – Natychmiast odtoczyła się na bok zarumieniona. – Jesteśmy prawie na miejscu. Przed nami port w Wenecji.

~~~~~~~~*******~~~~~~~~
Jestem!
Poprawiając ten rozdział zauważyłam masę błędów, które jakoś takoś udało mi się usunąć, mam nadzieję. Muszę lecieć, pa!

Dedyk dla Batgirl <3

4 komentarze:

  1. Tak, tak, super rodział i tak dalej.
    No i wszyscy mamy deja vu, bo Anna skończy dokładnie jak Elizabeth i będzie piratem.
    I nie możesz nie wstawić, bo przeczytałam i skomentowałąm, a teraz wracam do mojich Shadowhuntersów.
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry rozdział. Trochę mi szkoda Anny. Nikomu nie zależy na tym, co się z nią tak właściwie stanie.

    Julia trafiła na ciekawe towarzystwo. Prawdziwa mieszanka kulturowa. Może być ciekawie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Właśnie zastanawiam się jak na miejscu Andreasa zareagowałabym na wygląd Juli. New Balancy musiały go nieźle zszokować. :D
    Tak mi się wydaje, że wyraz 'angielski' pisze się z małej litery, bo to przymiotnik.
    Anna mnie wkurza i dobrze jej tak. Bardzo dobrze to ujęłaś. Zemścili się za jej dumę.
    A wczoraj w TV byli Piraci i chciałam oglądać, ale nie mogłam się rozdwoić, bo przecież w tym samym czasie leciało ,,Imperium kontratakuje" - moja ♥ część.
    Zostawiam cię z tym skromnym komentarzem i miałam jeszcze coś napisać, ale zapomniałam. Znając życie jak opublikuję kom to sobie przypomnę. Ach ...
    Trzymaj się :* NMBZT i do następnego.
    Miłej niedzieli.

    N.W.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejciu :3 dziękuję za dedyk. Ta cała Anna dostanie porządną lekcję życia. Piraci nauczą ją samodzielności, życia bez wygody, zabawy z niebezpieczeństwem oraz zasad mycia się raz na dwa tygodnie XD. Ewentualnie przywiążą do masztu jako syrenę. Fajnych znajomych ma Julia. I ten Andreas... Mrau. Poza tym ta Rina to chodzący samuraj i zabójcza dziewczyna (dosłownie). Czekam na nexta i zapraszam do mnie ;).

    OdpowiedzUsuń