Rina powiedziała, że dość długa droga
przed nimi, bo parowiec musi zahaczyć jeszcze o małą wysepkę w zupełnie innym
kierunku. Zaraz po tym, jak muskularni mężczyźni odeszli, znaleźli sobie lepsze
schronienie – wielkie pudło z sianem. Mieścili się tam we troje, a w dodatku
nie było tak przeraźliwie zimno.
– To było przerażające. Wiecie, że
jeśli oni się dowiedzą, to mogą nas zabić, prawda? – powiedział Julia,
zagrzebując się w sianie po szyję.
– No może bez przesady, zabić to
chyba nie.
– To nawet nie było przerażające… –
mruknęła Rina, co zakończyło dalsze rozmowy. Julia postanowiła się przespać, co
faktycznie przydało jej się po tylu wrażeniach. Niemal natychmiast zasnęła.
Znajdowałam się w
budynku mojej szkoły. Na początku trudno było mi w to uwierzyć, bo nie byłam w
normalnym świecie od… bardzo dawna. Nigdy tak na prawdę się nie zastanawiałam,
ile minęło od… tamtej teleportacji w przeszłość. Nie chciałam o tym myśleć.
W każdym razie
rozpoznałam ogromny korytarz w sektorze informatycznym, gdzie tak często siadałyśmy
z przyjaciółkami i jadłyśmy drugie śniadanie. Na samo to wspomnienie ogarnęła
mnie tęsknota. Bo wiedziałam, że tak naprawdę jestem iluzją.
Koło mnie pojawiła się
kobieta w fioletowej sukience letniej. Jej uroda przypominała mi jakąś sławną
wokalistkę z Little Mix… Taką o ciemnej karnacji. Dziewczyna obok miała
oliwkową skórę i czarne, nieco falowane włosy. Jej oczy były czarne jak smoła.
– To iluzja, prawda? –
spytałam.
– Ciekawy z ciebie
przypadek. Zazwyczaj słyszę „kim jesteś” i tym podobne. No cóż, Jack naprawdę
musi być głupcem, nie dostrzegając ciebie. – odpowiedziała, ale mi wcale nie
podobał się ton kobiety.
– To iluzja? –
powtórzyłam, próbując stać spokojnie na miejscu.
– Myślę, że znasz
odpowiedź. Nie będziemy się teraz zajmować takimi drobnostkami. – mruknęła i na
chwilę jej wygląd zmienił się: wciąż była opaloną, ciemnowłosą kobietą, ale jej
twarz pokrywały dziwne kropki, a usta miała czarne. W oczach dostrzegłam cień
dzikości. Potem znowu przemieniła się w zwykłą nastolatkę.
– Jesteś nimfą czy
czymś takim? Jakim prawem mieszasz mi w snach? Po co przyszłaś?
– Jestem Kalipso.
Słyszałam już takie
imię – może z ust nauczyciela Historii, może wyczytałam w jakiejś książce albo
obiło mi się o uszy przy rozmowie z piratami, ale do głowy przychodziła mi
tylko jedna taka osoba.
– Kalipso jak ta z
mitologii… – zaczęłam.
– Och, myślisz, że
piraci wierzą w te brednie? Świat nie jest tak kolorowy jak w opowieściach
Greków. Jestem boginią morską. Najpierw uwięzioną przez Trybunał Braci, a potem
przez niego uwolnioną. Bez sensu, prawda? Namieszali. A teraz za to zapłacą. –
miałam nadzieję, że nie zacznie pluć kwasem i nie wyciągnie siekiery zza
pleców, bo wyglądała naprawdę groźnie. Nie zmieniało to faktu, że kompletnie
nie miałam pojęcia, o czym ona gada.
– Rozumiem – skłamałam
– Ale po co ci ja?
Kalipso zarechotała, co
zabrzmiało jak połączenie żaby i jacuzzi.
– Jesteś niezależnym
skarbem wszystkich mórz; tym, czego wszyscy szukają. Wskazówki Lettego na nic
się zdadzą bez ciebie. Jesteś przecież Wybraną.
– Wiem.
Kompletnie nic nie
wiedziałam, ale chciałam już to zakończyć. Moje sny zawsze były nienormalne,
ale to to już przesada.
– Pozostaje kwestia:
kogo ty wybierzesz?
~♠~
Sparrow przemierzał włoskie uliczki w
zawrotnym tempie, potykając się o własne nogi i przeklinając pod nosem. Zyskał
przewagę, wyskakując z okna, ale to nie wystarczyło. Z Kawałem deski na szyi
niestety trochę trudno się biegało.
Skręcił gwałtownie, unikając
rozdeptania przez konie i znalazł się w całkiem sporym pomieszczeniu.
Poczuł dreszcz na plecach kiedy
zorientował się, jak podobna jest ta buda do dawnej siedziby Willa, trzynaście
lat temu… Ściany były drewniane, wokół porozrzucano siano i słabe narzędzia
kowalskie – jakieś młotki grabie czy co to tam jeszcze było. Oczy mu zapłonęły
iskierkami radości, gdy zobaczył w rogu siekierę.
Jakimś cudem wciąż nikt go tu nie
znalazł. Jack postanowił szybko odrąbać sobie od głowy deskę. Nie było to
jednak takie proste: musiał uważać, żeby nie pozbyć się przy okazji swojej
własnej głowy.
Udało się.
To znaczy, udało się mu przeżyć, a
nie odkroić sobie głowę. W tej samej chwili drzwi otworzyły się cicho. Kolejna
fala wspomnień uderzyła do mózgu Sparrowa, ale nie miał teraz na to czasu. Do
środka wszedł niski, gruby i zdecydowanie nietrzeźwy mężczyzna, który po chwili
upadł na siano i zaczął chrapać. Nieźle. Teraz wystarczyło tylko wyślizgnąć się
stąd niezauważonym.
Stawiał po cichu kroki, rozglądając
się dookoła. Jakoś udało mu się wydostać, a gdy tylko to zrobił, pobiegł przed
siebie. Zatrzymał się dopiero przy porcie, gdzie cumowały „Zemsta Królowej Anny”
i „Biała Noc”. Perła była tak daleko…
– Nie bój się, Perełko, odnajdę cię. –
szepnął.
W tej chwili wydarzyło się coś
dziwnego. Jack usłyszał jakieś krzyki i zanim zdążył cokolwiek zrobić, wpadła
na niego…
– Angelika? – uniósł jedną brew,
przyglądając się swojej… hm, towarzyszce. Miała potargane włosy i twarz umazaną
błotem, smarem i krwią, ale i tak wyglądała cudownie. Potem dostrzegł pozostałych. – Gibbs! Cóż za miła
niespodzianka! I nasza zagubiona księżniczka! A gdzie…
W tej chwili zauważył goniącą ich
hordę ludzików w czerwonych kubraczkach i z bronią palną w ręku.
– Zbierajmy się! – wrzasnął Gibbs,
wskakując bez namysłu na pokład jakiegoś przypadkowego statku. Z jakichś
powodów na „Białej Nocy” i „Zemście Królowej Anny” krzątała się załoga, a
przejęcie statku w takich warunkach było niemożliwe, jak to mówiła Anna.
– Droga panienko, jestem Kapitan Jack
Sparrow. Wybierz sobie okręt, a ja go przejmę. – uśmiechnął się szarmancko ale
dziewczyna zrobiła taką minę, jakby właśnie proponował jej zdechłego
szczura na obiad.
– Nie żartuj, przejęcie tych
śmierdzących pirackich śmietników jest niewykonalne. A teraz wskakujmy na „Gentelmana”,
gdzie jest tamten siwy. Nie ma innej drogi ucieczki! – Ostatnie zdanie
wypowiedziała z trudem, co rozbawiło Sparrowa.
– Dobry pomysł, skarbie. Wsiadaj, na
pewno ci się tu spodoba – odparł.
Nie było czasu na sprzeczki – wszyscy
czworo musieli się uwijać jak mrówki, aby odpłynąć z La Calle. Komendy latały w
powietrzu a każdy wykonywał je w pośpiechu, nawet Brookley.
~♠~
Anna wpatrywała się w znikający z
oczu horyzont. Zostawiła Andrewa samego, sprzymierzyła się z piratami…
Zdradziła siebie i swój honor. Ale musiała ratować ojca. Była wręcz pewna, że
on nie miewa się zbyt dobrze.
– …Elizabeth. Chyba nie będzie z tym
większego problemu, bo sprzymierzyła się z Hectorem. Ma w dodatku statek i
załogę. – Usłyszała Angelikę. Ta piratka, która zawarła z Anną umowę, teraz
została w La Calle, żeby znaleźć syna. Prawdę mówiąc Elizabeth była jedyną
osobą, którą Anna szanowała z niższych
sfer.
– Musimy dopłynąć do Port Royal przed
wschodem słońca – mruknął pod nosem Gibbs, majstrując coś przy kompasie. – Coś czuję,
że Barbossa nie zaczeka z podkulonym ogonem na panienkę Swann. No i Perła…
– Taaak, doskonale to wiem. Byłbyś
tak łaskaw i przyniósłbyś mi buteleczkę rumu? Nawet ci nędzni żeglarze muszą
coś mieć. – odparł Jack, bawiąc się swoimi wąsami.
Anna otuliła się swoim płaszczem,
który dostała od Anda, jak on poszedł na egzekucję Jacka… Wciąż nie do końca
rozumiała opowieść Sparrowa, ale wiedziała tyle, że im uciekł. To nie powinno
tak być, ale nie miała wyjścia… Zaręczyny zobowiązywały. Ojciec czekał.
– A co będzie z Julią? Ona nam jest
potrzebna do Skarbu Lettego. – odezwała się Angelika.
– Znalezienie jej nie może być tak
trudne, jak ci się wydaje. – Jack uniósł brwi.
– Tak, ale ona poszła z tymi dwoma. Mogą
być wszędzie, a obawiam się, że Revellon ma jakąś rolę do odegrania. Bez niej
nam to się nie uda. – mruknęła Malon.
– Najdroższa Angeliko, nie musisz się
od razu tak denerwować. Wystarczy, że odzyskamy Perłę i pozbędziemy się tej tu –
wskazał na Annę – A…
– Chwila, nie zgadzam się na żadne „pozbywanie”.
– przerwała mu Anna.
– Cudownie. W każdym razie…
– Jack, to nie ma sensu. Barbossa też
szuka tej wskazówki i ty dobrze o tym wiesz. – przerwała mu Angelika,
wyglądająca na niemal współczującą.
– Och, tam, od razu Barbossa. Stary
Hector nie wie czegoś, co wiemy my.
Zapadła cisza, jeśli nie liczyć
uderzających o pokład fal.
– O co chodzi? – zaniepokoiła się
Anna, której twarz przybrała odcień białej kredy, gdy Jack wpatrywał się w nią
przenikliwym wzrokiem.
– Sądzę, że przyda wam się lekcja dedukcji... Kiedyś. Więc radzę szukać nauczyciela, może chociaż... Ach, z resztą... Płyńmy dalej!
~~~~~~~***********~~~~~~~~
Da dum!
Na samym początku wielkie dzięki dla Batgirl, która przypomniała mi o wstawieniu rozdziału. Serio! Ja o tym zapomniałam! NO i końcówka sama to jakaś taka... Te ostatnie zdanie. Ech, musiałam coś tam poprawić a już dzisiaj nie mam czasu.
I tym sposobem widzimy, jak Kalipso zmienia się w Leigh z Little Mix XD No ee... nie pamiętam, co miałam powiedzieć, poza tym, że wszedł nowy trailer Piratów!! KLIK
No dobra, to ja się rzegnam i dedykuję Emily. Może ruszy swoje cztery litery i da sensowny komentarz (ekhem, ekhem) xD
Do zobaczenia w środę!
Hej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Jak zawsze masz coś ciekawego do zainspirowania mnie w pisaniu :D. Co się stało z Kalipso? Ona czasem nie pojawiła się już w towarzystwie Julii? Jaką rolę spełni dziewczyna u Lettego? I kogo wybierze?
Jack jak zawsze rozwala system swoimi pomysłami XD i ta epicka ucieczka. Nie wspominając już o świetnie zbudowanych dialogach :D
Pozdrawiam :D
Wrócę, obiecuję.
OdpowiedzUsuńNa wstępie uprzedzam, że kompletnie nie mam pomysłu na komentarz, więc będzie on taki ... no ...
UsuńMagda, co ja mam co mówić. Dzięki twojemu opowiadaniu znów wkraczam w świat Piratów, który kiedyś nie był mi obcy. Oglądnęłam zwiastuny są świetne. Właśnie dlatego lubię takie filmy z akcją.
Co Ty widzisz złego w zakończeniu?! Ostatni tekst genialny. Właśnie takie coś mógł powiedzieć tylko Sparrow!
Fajny pomysł z tym snem Julii. A więc Kalipso się pojawiła. :) Bardzo spodobała mi się w twoim siódmym rozdziale i miałam nadzieję, że jeszcze się pokaże. I oto jest!
No to co.
Do następnego!! :*
Dobry rozdział. Choć końcówka zupełnie jakby została przerwana w pół zdania. Ciekawe co planuje Kalipso względem Julii, że odwiedziła ją we śnie? A może w jakiś sposób próbowała narzucić dziewczynie, komu powinna pomóc przy odnalezieniu skarbu.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem do końca postępowania Anny. Wiem, że ojciec jest dla niej bardzo ważny, ale żeby tak opuszczać bezpieczne miejsce i ruszać w podróż z piratami. Czy to mądre?
Pozdrawiam.