środa, 29 marca 2017

32. Wenecja

https://guideimg.alibaba.com/images/shop/2016/01/07/67/hand-painted-oil-painting-on-canvas-grand-canal-venice-italy-painting_14556267.jpeg


Wenecja jest okryta sławą i od zawsze była. Niegdyś jako osobny kraj, potem jakoś to się poplątało i pozmieniało, że stała się częścią Włoszech. Wspaniałe budynki i mosty, krajobrazy, arystokracja, a później nowoczesne hotele… Jednak Julia nigdy tak naprawdę tam nie była. W rzeczywistości Miasto Na Wodzie było miliard razy piękniejsze, bardziej zaludnione i bardziej zanieczyszczone, nawet w tych czasach. W całym mieście unosił się niezbyt przyjemny zapach, sprawiający, że dziewczyna nie chciała znać składu tej wody. Jeśli chodzi o słynną arystokrację – bo, jeśli dobrze pamiętała, w tych czasach mniej więcej tacy ludzie się tu obracali – nie było tego widać. Owszem, wykwintne damy przechadzały się łabędzim krokiem (jest w ogóle coś takiego?) pośród uroczych uliczek, ale licznie występował też zwyczajny plebs, do którego właśnie oni się zaliczali.
– Tu na pewno nie będziemy się wyróżniać. – zaśmiał się pod nosem Andreas. – Wyglądamy jak siedem nieszczęść.
– Mają tu jakieś sklepy… targi z odzieżą? Albo punkty… pożywienia? – spytała Julia.
– Punkty pożywienia? Masz na myśli restauracje i bary?
– Mhm – mruknęła, przeklinając swoją głupotę. Tak bardzo chciała być „z tamtych czasów”, że zaczynała gadać jak prawdziwy kosmita.
 Przeszli jeszcze parę kroków, po czym skręcili w prawo, wkraczając tym samym do knajpy „BoonieBooom”.
Już sama nazwa nie zwiastowała nic dobrego.
Ale rozsiedli się przy jednym ze stolików. Teraz dopiero przyszło siedemnastolatce do głowy podstawowe pytanie – czym zapłacą? Jednak Rina rozwiała wszystkie wątpliwości, wyjmując z kieszeni potężny zwitek pieniędzy. Nie pytali, skąd je miała. Jeśli chodzi o piratów, to lepiej nie pytać. Chociaż… kim była Chong? Czy aby na pewno piratem?
To pytanie zupełnie straciło znaczenie, gdy tylko postawiono przed Revellon świeżą i pachnącą pieczeń. Pałaszowała mięso jak nigdy. Na ogół nie jadła mięsa (w przeciwieństwie do autorki :D), ale tym razem nic nie mogło jej zatrzymać.
– Nie jadłam niczego takiego od… dawna. – Zwierzyła się w końcu.
Ja też – przyznał chłopak, spoglądając podejrzliwie na Mandarinę, dłubiącą w swoich starych kartoflach. Jej mina była mieszanką tej groźnej co zawsze i nieco smutniejszej. – A ty co, nie jesz mięsa?
– Nie. Nie mogę.
– Czemu? – wyrwała się Julia, zapominając o konsekwencjach. Ale o dziwo japonka nie zmiażdżyła jej wzrokiem.
– Nienawidzę ziemniaków – mruknęła (Ja też. No ludzie, co za obrzydlistwo). Pozostała dwójka spojrzała po sobie.
– To się mija z logiką.
Obrzucili tamtą znaczącymi spojrzeniami, zmuszając szesnastolatkę do poddania się.
– Po prostu… obowiązuje mnie prawo ojczyste – zaczęła niechętnie. – W regionie, z którego pochodzę… kobiety nie mają żadnych praw. Muszą jeść tylko ryż, warzywa i ziemniaki. Są traktowane jak… no wiecie. Rzecz do robienia dzieci i sprzątania.
Przy ich stoliku zapadła cisza. Możliwe, że Julia nie znała się na tym jakoś szczególnie, ale wielokrotnie słyszała o takim systemie politycznym. Ale nigdy nie spotkała…
– To dlatego uciekłaś i stałaś się… tym, kim teraz jesteś? – odezwał się Feroux.
– Może. Po części… Dobra, nieważne. Musimy się stąd zmywać. – Machnęła ręką, powoli podnosząc się z miejsca. – Teraz tylko…
– Zakupy.

~~

Elizabeth nie miała problemów z odnalezieniem swojej załogi – dziewczyny udały się na targ zakupić (czytaj: ukraść) jakąś broń i zaopatrzenie, a mężczyźni nieco mniej odpowiedzialnie odpoczywali w barze przy dźwiękach nienastrojonego banjo i bójek pijaków. Biała Noc kołysała się przy brzegu, załadowywana beczkami z prochem i alkoholem.
– Możemy odpływać, kapitanie. – Usłyszała głos Grossa, drugiego oficera. Był to dość dziwny człowiek o ciemnej karnacji i trochę pulchnej twarzy. Nie wyglądał w żadnym stopniu atrakcyjnie, nie błyszczał inteligencją, ale Turner mogła na nim polegać – ot taki gość od brudnej roboty.
– No to płyńmy – rzuciła przez ramię. Niby to tylko kolejna wyprawa. Niby cieszyła się, że jej synek został bezpieczny tutaj, w La Calle. Czuła jednak niepokój.
 – Poradzimy sobie. – szepnęła Maria, pojawiając się nagle koło przyjaciółki.
– Pewnie tak. Zobaczymy.

~~

Anna rozglądała się dookoła, próbując odnaleźć się w tłumie pijaków. Tu było po prosu strasznie – zdecydowanie poniżej godności księżniczki. Jedyne co pamiętała, to przepychanki Jacka i Gibbsa, które umożliwiły im dostęp do stolika. Angelika usiadła koło niej, naprzeciwko mężczyzn.
– Pierwsza część planu za nami… – odetchnęła Malon.
– Jeszcze jakieś piętnaście czy dwadzieścia – mruknął Jack.
– Nie pomagasz.
– Nie miałem zamiaru. – odparł.
– Więc co robimy, kapitanie? – wtrącił się Gibbs, który powoli zaczynał tracić cierpliwość.
– Gdybyście nie pozwolili tamtej małolacie wtedy uciec, nie byłoby problemu. – wtrąciła się Anna.
– Jeśli masz z tym problem zamknij oczy i udaj, że go nie ma! – Uśmiechnął się kapitan, wyciągając do kelnerki rękę po kufel rumu. Upił łyk i dodał: - Mnie to bardzo pomaga.
– Problemy należy rozwiązać. – wycedziła twardo.
– Po co rozwiązywać, skoro można przeciąć? – Uniósł brwi i razem z Joshonnym zaśmiali się dziko.
– Jack, wiesz, gdzie jest Perła? – powiedziała po chwili Angelika.
– Według mojego kompasu znajduje się… – Przyglądał się uważnie wskazówce swojej busoli, która wirowała w kółko i nie mogła się zatrzymać.
Jeśli czymś takim posługiwał się ten obrzydliwy pirat, wolała nie myśleć, jak bardzo zakłamane są o nim legendy.
– Ten kompas nie działa – mruknęła.
– Że co? – Jack podniósł głowę i spojrzał dziewczynie w oczy. – „Ten kompas nie działa, kapitanie”. Powtórz.
– Nie.
– W takim razie bon voiage!
Błyskawicznym ruchem wyciągnął pistolet zza pasa i skierował w stronę Anny. Przestraszona wytrzeszczyła oczy, a jej oddech stał się nierównomierny i niespokojny.
– Nie zamierzasz chyba mnie zabić? Po czyjej jesteś sto…
– Jack. – Brookley usłyszała dźwięk odbezpieczonej broni, którą Angelika przystawiła do skroni Sparrowa. – Uspokój się.
– Ha! – Skierował swoją lufę na Malon, na co ona tylko westchnęła z niechęcią. Oboje wpatrywali się w siebie, jakby przeszukiwali sobie nawzajem dusze.
– Ten kompas nie działa, kapitanie królu! – wyrwała się w końcu przerażona księżniczka. Mężczyźnie najwyraźniej spodobał się epitet „król”, bo odłożył strzelbę i powrócił do picia rumu.
– Tak więc, jak już zapewne wspominałem, ale wątpię, czy komukolwiek chciało się wtedy zapamiętywać moje słowa, więc powiem jeszcze raz, musimy jak najszybciej zawinąć do Tortugi, aby odzyskać perłę. Nie powinno być z tym problemów, gdyż w tym jakże pięknym i sentymentalnym Port Royal jest statków bez liku – do wyboru do koloru!
– Mój ojciec… nie chciałby, żebym kradła.
– Panienko, nie mamy… cóż, wyboru. – odezwał się Gibbs, łagodnie unosząc brwi. On jedyny miał jakiś honor, albo chociażby ksztę współczucia.
– Jakoś to zrobimy. Jest z nami Kapitan Jack Sparrow, prawda? – wycedziła Angelika, patrząc wymownie na swojego kompana.
Co to będzie…

~~

Zakupy były chyba najprzyjemniejszą częścią całego pobytu w Wenecji, przynajmniej na początku. Wzdłuż jednej z uroczych uliczek stały rzędy kolorowych straganów – jedni sprzedawali jedzenie, drudzy tkaniny, jeszcze inni jakieś naczynia czy ceramikę. To było dla Julii niesamowite – zetknięcie z żywą kulturą przeszłości. Może powinna nakręcić dokument? Albo spisać wszystko, a jak już wróci… Nie. Co ona wygaduje? Ma wrócić do domu a nie rozkręcać biznes.
Mimo wszystko tętniący życiem targ zapierał dech w piersiach. Małe dzieci z rodzicami, damy w karocach, nastolatkowie w śmiesznych ubraniach… Tak niepodobne do współczesności. Ale który to był rok? Julia tak bardzo chciała wiedzieć…
– Hm, ile lat temu był pierwszy rok naszej ery? – wyjąkała. To było jedyne, co przychodziło jej do głowy. Straszna głupota.
– Ej, wszystko w porządku? Pierwszy rok naszej ery. No pomyśl, a który teraz mamy rok?
Andreas, no ja błagam. Teraz sarkazm?, pomyślała.
– Eee… tysiąc... pięćset…
– Masz jakieś wykształcenie? – przerwała Rina.
– O… oczywiście. Skończyłam szkołę – odparła, coraz bardziej się rumieniąc.
– Każdy głupi wie, że jest 1668. Dobrze się czujesz? – Japonka zmarszczyła brwi, przypatrując się uważnie siedemnastolatce.
– W porządku. Chodźmy już. Gdzie sprzedają ubrania?
Chong parsknęła śmiechem, wykonując faceplam.
– Dziewczyno, skąd ty się urwałaś? Ja rozumiem piractwo, ale ile butelek wypiłaś? Co, swoje ubrania dostałaś gotowe? A może sama sobie uszyłaś?
– Nie… dobra, nieważne. W sumie nie pamiętam. A co, moje ciuchy są złe? – spytała. Już nawet nie myślała, bo od myślenia o głupotach, które wypowiadała, mogła zwyczajnie zgłupieć.
– Są… ciekawe. Stroje regionalne Ameryki? – mruknął Andreas.
Revellon zaśmiała się głośno, wyrzucając z siebie kłębek emocji. Nie był to jednak nerwowy śmiech, ale taki codzienny, przypominający żarty z koleżankami w liceum. Ale… New Balance’y były tak bardzo regionalnym strojem Amerykan, że w sumie powinna przyznać rację, ale jakoś… Coraz bardziej zatracała się w kłamstwa. Powinna powiedzieć prawdę…

~~~~~~*******~~~~~~~
Hej!
Przepraszam, że dziś bez korekty, ale po prostu szkoła... Zostały mi tylko 2 rozdziały na sapas. 
Postaram się ogarnąć Wasze blogi, ale aktualnie dużo czasu na to nie mam. W weekend też mnie nie ma zbytnio, soł... No, ale jakoś to nadrobię, gdy tylko będzie okazja.
Do zobaczenia i dedykuję rozdział Emi <3

4 komentarze:

  1. ♥♥
    Dzień dobry i miłego południa!
    Wenecja ... jak ja bym chciała ją zobaczyć. Może i jest brudna, ale sama rozumiesz te kamieniczki i mosty pięknie wyglądają.
    Rina jest jakaś podejrzana. Tu nagle mq cały plik banknotów, a wcześniej ni stąd ni z owąd pojawiła się w więzieniu. A może to jakaś dziewczyna z XXI wieku, która w podobny sposób znalazła się w świecie piratów tylko, że przed Julią i zdążyła się już "zaklimatyzować"??
    Dobra, nie wiem ...

    (Chyba nigdy wcześniej nie udało mi się tak szybko przeczytać rozdziału w sensie, że w tak nie długim czasie po opublikowaniu. Ach nieważne)

    Do następnego
    NMBZT!!
    N.W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :3
    Rozdział bardzo mi się spodobał ^.^. Najbardziej uwielbiam fragmenty z przygodami Julii i reszty. Japonka pisze się z dużej litery :3. Biedna Chong :/. Niestety takie panowały wówczas czasy. Z tego co wiem Japończycy żyli w przekonaniu, że cesarz kest bogiem, więc uważali jego rozkazy za świętość. To samo z jedzeniem mięsa. Prawo spożywania mięsa zobowiązuje od 150 lat. Jeśli chodzi o ustrój. Japonia była zamknięta na nowe cywilizacje, a kobiety uważały coś normalnego za taki styl życia jaki prowadziły. Mam nadzieję, że nie obraziłam cię tym wykładem :3.
    Czekam na wyprawę Elizabeth oraz ostrą kłótnię Anny i Jacka :). Jak zawsze genialne napisany rozdział.
    Batie

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam nieobliczalność kapitana Jacka. I to jak bardzo zależy aby każdy zwracał się do niego per kapitan.

    Wenecja naprawdę jest piękna choć w sumie też nie chciałabym wiedzieć co znajduje się w wodzie wokół miasta. Julia powinna się pilnować przy Hong. Nie podoba mi się ta kobieta.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń